O tym, że pracownikom ambasady zasugerowano wyjazd z Pjongjangu, wspominał attache prasowy rosyjskiej placówki Denis Samsonow. Analogiczne ostrzeżenia otrzymały jednak także inne ambasady, w tym - jak podaje "Rzeczpospolita" - polska, a także brytyjska.
Treść pisma, które dotarło do placówki brytyjskiej, podaje "Telegraph" w swoim serwisie internetowym. Jest w nim mowa, że władze Korei Północnej nie będą w stanie zagwarantować bezpieczeństwa ambasadom i organizacjom międzynarodowym w wypadku konfliktu od 10 kwietna. Brytyjczycy wciąż zastanawiają się, czy skorzystać z sugestii.
Przedstawiciele tak rosyjskiej, jak i polskiej placówki mieli jednak odmówić, przynajmniej na tym etapie. Jak podaje agencja Interfax, na ulicach Pjongjangu panuje spokój, nic nie zwiastuje mającej się zacząć wojny.
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, który przebywa teraz w Taszkencie, przyznał, że stara się zorientować w sytuacji. Podkreślił, że Korea Północna nie wymaga ewakuacji, a tylko takie rozwiązanie sugeruje. Dodał, że Rosja konsultuje się z krajami zaangażowanymi w proces rozbrojeniowy w Korei Północnej, czyli ze Stanami Zjednoczonymi, Japonią, Chinami, Koreą Południową.
Tym czasem południowokoreańskie media donoszą, powołując się na źródła wojskowe, że na mobilnych wyrzutniach zostały rozmieszczone i zamaskowane dwie północnokoreańskie rakiety średniego zasięgu. Wcześniej podawano, że na wschodnim wybrzeżu Korei Północnej ustawiona została rakieta Musudan o zasięgu od 3 do 4 tysięcy kilometrów, a więc taka, która mogłaby sięgnąć amerykańskich baz na wyspie Guam.