Oba plany istniały na papierze już w maju ubiegłego roku - mówi "Ukraińskiej Prawdzie" Serhij Paszyński. Człowiek, który w ukraińskiej polityce jest od dawna. W gorącym czasie wiosennej rewolucji był w samym epicentrum wydarzeń, wiele lat był zastępcą Aleksandra Turczynowa, który do wyborów prezydenckich pełnił funkcję głowy państwa. Paszyński był wtedy szefem jego administracji.
- Putin był przekonany, że Janukowycz bez niego nie utrzyma się przy władzy. Dlatego istniał plan light: zapłata za lojalność to Krym. Ale był i drugi plan: zająć teren od Charkowa do Odessy. I ten plan był naniesiony na mapę. I Putin z powodu Janukowycza ten plan zaczął realizować - mówił Paszyński.
I przypomina, że w maju ubiegłego roku przez Ukrainę przetoczyła się fala antyfaszystowskich protestów. Wtedy, jak mówi, nie mógł tego zrozumieć. Potem wszystko ułożyło się w całość: w ten sposób budzone miały być nastroje, które potem miały doprowadzić do aneksji ukraińskiego terytorium przez Rosję. Jak dodaje, ma absolutną pewność, że do zajęcia Krymu doszłoby nawet, gdyby Janukowycz nadal był prezydentem Ukrainy.
Pytany, skąd wie o planach zajęcia Ukrainy, Paszyński powołuje się na przywódców krajów sąsiednich. Dopytywany, czy chodzi o Aleksandra Łukaszenkę, nabiera wody w usta. Zapewnia jedynie, że przywódcy ci widzieli takie plany na własne oczy na biurku Putina.
ZOBACZ TAKŻE:Rosja zapowiada odpowiedź na zachodnie sankcje >>>
CZYTAJ WIĘCEJ:Były dowódca NATO: Putin szykuje się do interwencji na Ukrainie >>>