Kilkuset wenecjan przeszło całkowicie blokując wąskie ulice w kierunku mostu Rialto i siedziby magistratu. Ciągnęli walizy prawdziwe oraz zrobione z kartonu.
Symbolizowały one narastające zjawisko ucieczki znad Canal Grande, gdzie - jak przyznają mieszkańcy - życie jest coraz trudniejsze. Nie zgadzają się na to, by kolejne kamienice zamieniane były w hotele i pensjonaty, a sklepy z podstawowymi artykułami - w punkty sprzedaży pamiątek.
W rękach trzymali transparenty z napisami: „Ja zostaję”, „Nie porzucimy miasta”. Wymalowali też na nich pytanie: „Czy my tu przeszkadzamy?”.
Delegacja protestujących została przyjęta przez przedstawicieli władz.
Protest zorganizowała redakcja portalu, który prowadzi kampanię przeciwko stopniowej degradacji miasta i jego niszczeniu przez masową turystykę wymykającą się spod kontroli. Piętnowane są tam również przykłady braku dobrych manier turystów, którzy brudzą, nie szanują zabytków, skaczą z mostów do wody, latem chodzą roznegliżowani, opalają się w kostiumach nad kanałami.
Organizatorzy pochodu powiedzieli mediom: - Podczas gdy w ostatnich latach Wenecja zaczęła przypominać Disneyland, odwiedzany przez tłumy turystów, teraz przechodzi kolejną transformację i zaczyna przypominać Pompeje - zabytek piękny, ale coraz bardziej pusty w środku.
Przypomniano, że w latach 70. minionego wieku w Wenecji mieszkało 100 tysięcy ludzi, obecnie - niemal o połowę mniej.
Manifestanci domagali się od władz podjęcia działań, aby powstrzymać ucieczkę mieszkańców poprzez poprawę warunków życia i funkcjonowania podstawowych usług oraz skuteczną politykę mieszkaniową.
Był to kolejny w ostatnich latach protest wenecjan, którzy bronią swego miasta i prawa do normalnego, codziennego życia w nim. Jedną z najbardziej spektakularnych inicjatyw był symboliczny „pogrzeb Wenecji” w 2009 roku.