"Polski premier spotyka się z szefem węgierskiego rządu Viktorem Orbanem, aby pokazać solidarność wobec krytycyzmu ze strony UE" - ocenia autorka artykułu Eszter Zalan i podkreśla, że w obu krajach nastąpił regres, jeśli chodzi o przestrzeganie wartości demokratycznych i praworządność. "EUobserver" zwraca uwagę, że pierwsza dwustronna wizyta Morawieckiego odbywa się po ogłoszeniu przez Komisję Europejską decyzji o uruchomieniu art. 7 unijnego traktatu wobec Polski w związku z obawami o reformy wymiaru sprawiedliwości.

Reklama

Portal przypomina, że Orban obiecał zawetowanie ewentualnych sankcji wobec Polski dotyczących np. zawieszenia prawa głosu w Radzie UE. "Spotkanie dwóch premierów jest postrzegane jako akt buntu przeciw Brukseli i UE, które oba konserwatywno-nacjonalistyczne rządy postrzegają jako naruszające ich suwerenność i zagrażające - przez swoje liberalne polityki - chrześcijańskim tradycjom Europy" - pisze Zalan.

Autorka zwraca również uwagę, że Polska, Węgry, a także Czechy odmówiły przyjęcia uchodźców w ramach podjętej w 2015 roku tymczasowej decyzji o ich relokacji, w związku z czym KE zdecydowała się podać te trzy kraje do Trybunału Sprawiedliwości UE. Węgierska autorka pisząca dla "EUobservera" przypomniała też, że KE zaskarżyła do Trybunału Węgry za ustawy dotyczące organizacji pozarządowych oraz szkół wyższych. Ta druga ustawa była wymierzona w uniwersytet założony przez amerykańskiego finansistę, węgierskiego pochodzenia George'a Sorosa. "Dwa prawicowe rządy dotychczas odmówiły wycofania się w obliczu krytyki ze strony UE" - pisze "EUobserver".

Portal przypomina, że UE przez lata zmagała się, by "utemperować" Orbana, który rozprawił się z wolnością mediów i rządami prawa na Węgrzech, a teraz na wiosnę ma wygrać wybory dające mu trzecią kadencję. "W związku z tym, że UE nie ma narzędzi, aby zapanować nad rządami, które podważają wspólne decyzje i podstawowe wartości, coraz więcej się mówi o powiązaniu unijnych funduszy z respektowaniem praworządności" - konkluduje "EUobserver" wskazując, że pomysł ten ma poparcie zarówno Francji, jak i Niemiec.