Według źródeł dyplomatycznych, w którymi rozmawiała PAP, najbardziej prawdopodobne jest, że datą, na którą wskażą przywódcy, będzie 22 maja (taka data jest w projekcie wniosków, który wyciekł do mediów). To o ponad miesiąc wcześniej niż chciałaby Wielka Brytania. Premier May złożyła wniosek, by wydłużenie było do końca czerwca.
Dyplomaci relacjonują, że na to jednak nikt - poza Polską - nie chce w UE się zgodzić. Polscy dyplomaci uważają, że nie ma problemów prawnych związanych z tym, że wyjście byłoby już po wyborach do europarlamentu, ale większość w UE obawia się takiego scenariusza.
Dlatego przedłużenie miałoby sięgać właśnie maksymalnie do 22 maja, bo dzień później zaczynają się eurowybory. Jednak prezydent Francji Emmanuel Macron, a także szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani mówią o dacie kwietniowej.
Tajani tłumaczył za zamkniętymi drzwiami, że Zjednoczone Królestwo musi wyjść z UE do 11 kwietnia (na konferencji prasowej mówił o 18 kwietnia), bo od tego czasu trzeba przygotowywać eurowybory. Chodzi o takie kwestie jak przeprowadzenie kampanii czy wydrukowanie kart wyborczych.
Sprawa ma znaczenie nie tylko dla Wielkiej Brytanii, ale też dla innych krajów, bo jeśli Zjednoczone Królestwo nie wyszłoby z UE, trzeba by mu "oddać" miejsca do PE, które zostały rozdysponowane w związku z brexitem. W Polsce to jest jeden dodatkowy mandat.
Projekt wniosków ze szczytu również przypomina o tym, że wynegocjowana umowa nie podlega negocjacjom.