Na trzecim miejscu znaleźliby się proeuropejscy Liberalni Demokraci z poparciem 19 proc. wyborców.

Prognoza BBC powstała w oparciu o wyniki czwartkowych wyborów, które odbyły się w części regionów, po uwzględnieniu pozostałych regionów kraju, których mieszkańcy nie szli tym razem do urn.

Reklama

W porównaniu z ubiegłorocznymi wyborami samorządowymi w innych regionach szacunki BBC wykazują spadek o 7 punktów procentowych w poparciu dla obu największych ugrupowań, przy jednoczesnym trzypunktowym wzroście popularności Liberalnych Demokratów.

Gdyby wyborcy zagłosowali w ten sposób w wyborach parlamentarnych, żadne ugrupowanie nie uzyskałoby większości w Izbie Gmin ani nie miałoby możliwości stworzenia samodzielnego rządu. Najwięcej posłów wprowadziłaby Partia Pracy (280), a za nią Partia Konserwatywna (269). Na trzecim miejscu byliby Liberalni Demokraci (29).

John Curtice, szef zespołu badaczy odpowiedzialnego za wyliczenia, ocenił, że stabilność dwupartyjnego systemu politycznego Wielkiej Brytanii dawno nie wyglądała tak słab" i wskazał dalsze zagrożenia związane z zaplanowanymi na 23 maja wyborami do Parlamentu Europejskiego w Wielkiej Brytanii.

Według sondaży faworytem do zwycięstwa byłaby eurosceptyczna Partia Brexitu, która nie brała udziału w czwartkowych wyborach samorządowych, a która może przyciągnąć antysystemowe głosy wyborców sfrustrowanych opóźnieniami w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.

Jednocześnie prognoza BBC wykazała, że aż 25 proc. wyborców poparłoby inicjatywy polityczne - od lokalnych komitetów wyborczych po mniejsze partie, takie jak Zieloni czy eurosceptyczna Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP).

Reklama

Po podliczeniu głosów w 216 z 259 jednostek samorządowych rządząca Partia Konserwatywna straciła aż 1132 mandaty radnych, w konsekwencji oddając władzę w aż 37 miejscach kraju. Tak wysokie straty wynikają z tego, że punktem wyjścia do porównań są poprzednie wybory samorządowe w tych okręgach z 2015 roku, w których ugrupowanie uzyskało wyjątkowo dobry wynik.

Skala porażki wywołała jednak już sugestie ze strony eurosceptycznego skrzydła partii, że należy rozliczyć z niej przywództwo ugrupowania, w tym nawet premier Theresę May.

Szefowa rządu przyznała w piątek podczas wystąpienia w Walii, że wyniki wyborów są dla jej ugrupowania "bardzo trudne". Jeden z aktywistów przerwał jej przemówienie, krzycząc: "Dlaczego nie złożysz rezygnacji? My ciebie nie chcemy!". 71-latek został wyprowadzony przez ochronę, a jego wyjściu towarzyszyło buczenie osób na sali.

Myślę, że z wczorajszych wyborów płynie jasny przekaz zarówno dla nas, jak i dla Partii Pracy: +weźcie się do roboty i zrealizujcie (wyrażoną przez Brytyjczyków w referendum decyzję o) brexicie+"- oceniła May.

Pomimo zwyczajowej dynamiki cyklu wyborczego, w ramach której opozycja zyskuje na popularności po latach rządów jednego ugrupowania, laburzyści także zanotowali wynik poniżej oczekiwań, tracąc 99 mandatów i kontrolę nad czterema samorządami w północnej części kraju.

Największymi zwycięzcami czwartkowych wyborów są Liberalni Demokraci, którzy do lokalnych władz wprowadzili 595 nowych radnych i przejęli kontrolę nad 10 samorządami. Dobry wynik zanotowała także Partia Zielonych, która dotychczas miała w policzonych okręgach ledwie 57 mandatów, a w nowej kadencji będzie miała ich aż 220.

Jednocześnie w skali całego kraju miejsca w nowych radach samorządów zajmie aż 863 radnych niezależnych, czyli o 496 więcej niż poprzednio.

Wybór władz lokalnych w Wielkiej Brytanii odbywa się w różnych cyklach wyborczych dla poszczególnych części kraju. W czwartek nie głosowali m.in. Szkoci i Walijczycy, a także mieszkańcy Londynu (poza wyborami uzupełniającymi do rad w dwóch okręgach), Birmingham i Kornwalii.