Zełenski spotkał się z Honczarukiem w piątek wieczorem i oświadczył, że daje mu szansę dalszej pracy pod warunkiem, że jego rząd rozwiąże problemy, które poważnie nurtują społeczeństwo.

Reklama

Otrzymałem dziś od pana podanie o dymisję w związku z sytuacjami konfliktowymi, czy ze skandalami, czyli z bardzo niemiłą sytuacją. Wie pan, jaki jest mój stosunek do pana i pańskiego młodego rządu. Pomyślałem, że będzie to prawidłowe; zdecydowałem się dać panu i pańskiemu rządowi szansę, jeśli rozwiążecie pewne problemy, które są dziś bardzo ważne i bardzo niepokoją nasze społeczeństwo - powiedział Zełenski.

Prezydent wymienił tu głośnie dyskusje na temat wysokich premii w ministerstwach oraz wynagrodzeń ministrów. Poruszył także kwestię premii dla kierownictwa państwowej spółki paliwowej Naftohaz, którego członkowie mają dostać 1 procent od 2,9 mld USD z pieniędzy wypłaconych Ukrainie przez rosyjski Gazprom.

Kiedy pan i pański rząd rozwiniecie gospodarkę, to będziecie mogli podnosić płace. Jeśli któryś z ministrów nie może pracować za pieniądze, które mu proponujecie, to trzeba będzie się z nim pożegnać - oświadczył Zełenski.

Szef państwa zwrócił się także m.in. do Honczaruka z propozycją wzmocnienia rządu poprzez zmiany kadrowe oraz zaapelował, by Rada Ministrów konstruktywnie współpracowała z parlamentem.

Honczaruk złożył podanie o dymisję w piątek rano. Poinformował wówczas, że przekazał je Zełenskiemu, upoważniając prezydenta, by po rozpatrzeniu jego prośby sam zdecydował, czy wnieść ten dokument do parlamentu. Zgodnie z prawem premier powinien jednak zwrócić się w tej sprawie do parlamentu samodzielnie. Dymisja szefa rządu pociąga za sobą ustąpienie jego całego gabinetu.

Na nagraniach, opublikowanych w środę w serwisie Telegram słychać, jak człowiek o głosie podobnym do głosu premiera mówi o „prymitywnym” wyobrażeniu prezydenta o gospodarce; Honczaruk sam siebie nazywa też "profanem" w ekonomii.

Reklama

Nagrań miano dokonać 16 grudnia, podczas narady szefa rządu m.in. z minister finansów Oksaną Markarową, wiceprezesem Narodowego Banku Ukrainy Kateryną Rożkową oraz wiceszefową biura prezydenta Julią Kowaliw. Ta ostatnia oświadczyła, że to nie jej głos został utrwalony.

Premier ogłosił, że za upublicznieniem nagrań stoją przeciwnicy władz i grupy wpływów, które walczą o dostęp do źródeł finansowania i - jak ocenił - dlatego zależy im na skonfliktowaniu prezydenta z rządem.

Zełenski w piątek wieczorem przeprowadził w tej sprawie naradę z szefami resortów siłowych. Zażądał na niej, by w ciągu dwóch tygodni ustalono, kto stoi za rozpowszechnieniem nagrań. Oświadczył też, że prowadzenie nielegalnych nagrań w siedzibach organów władz na wszystkich szczeblach jest niedopuszczalne, gdyż jest to kwestia bezpieczeństwa narodowego. Polecił odpowiednim służbom wzmocnienie bezpieczeństwa informacyjnego instytucji państwowych.