I w aucie, i w pokoju hotelowym w miejscowości Praia da Luz były ślady krwi małej Madeleine. Wszelkie wątpliwości rozwiały badania tych próbek w brytyjskim laboratorium. To ważny dowód, bowiem rodzice dziewczynki wynajęli ten samochód już 25 dni po tym, jak zgłosili zaginięcie swojej córeczki.

Reklama

Jak w takim razie mogły się tam znaleźć ślady jej krwi? Portugalska policja prowadząca śledztwo uważa, że dziecko mogło zginąć przypadkowo. A rodzice, bojąc się konsekwencji, ukryli ciało dziewczynki, a potem przewieźli gdzieś tym autem.

Małżeństwo próbowało wyjaśniać, że te ślady krwi mogą należeć do ich dwójki pozostałych dzieci, a nie do Madeleine. Teraz jednak jest jasne, że to nieprawda.

Wcześniej media spekulowały, że matka Madeleine mogła jej podać śmiertelną dawkę środków uspokajających lub nasennych. Tę wersję uprawdopodobniają prywatne zapiski kobiety, w których skarżyła się, że już nie ma siły zajmować się swoją córeczką.

Reklama

To oczywiście jeszcze nie koniec śledztwa. Teraz do Wielkiej Brytanii ponownie pojadą portugalscy śledczy, żeby po raz kolejny przesłuchać małżeństwo McCannów i ich przyjaciół, którzy jedli z nimi obiad w wieczór zaginięcia dziewczynki.

Rodzice Madeleine twierdzą, że dziewczynka znikła 3 maja, kiedy spała razem ze swoim młodszym rodzeństwem w hotelu na wybrzeżu Portugalii, a oni jedli w tym czasie kolację z przyjaciółmi w restauracji oddalonej o 50 metrów.