Złodzieje zagrali prezydentowi na nosie niczym pozytywni bohaterowie w gangsterskich komediach. Takiego numeru nie powstydziłby się nawet Kwinto, gdyby zrobiono współczesną wersję filmu Vabank.
Nie ma bowiem żadnych śladów, które mogłyby pomóc sztabowi kryminologów w odnalezieniu przestępców. A sztab zatrudniony do tej sprawy jest naprawdę imponujący. Prokurator zaangażował do śledztwa policyjną brygadę kryminalną z Paryża oraz elitarną grupę do rozwiązywania najtrudniejszych spraw finansowych.
Choć sprawa ciągnie się od miesiąca, Pałac Elizejski potwierdził ją dopiero teraz. Sarkozy był tak wściekły, że osobiście składał skargę na policji. Nic dziwnego. W końcu miał być najlepiej ochranianym człowiekiem w kraju...
Choć kradzież zawsze winna być potępiona, to w złodziejskim fachu czasami można mówić o kunszcie. Bo wyczyścić komuś rachunek bankowy to rzecz naganna. Ale zakpić z prezydenta Francji, włamując się do jego konta i uszczuplając je tylko nieznacznie dla postrachu, to już sztuka. Nicolasowi Sarkozy'emu nie spodobał się jednak ten dowcip.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama