Białoruskie władze kontynuują brutalne represje. Wprawdzie w ostatnim czasie wycofały się z kilku spraw wytoczonych przeciw przedstawicielom środowisk niezależnych, ale ważni działacze białoruskiej opozycji usłyszeli wczoraj bardzo surowe wyroki. Maryja Kalesnikawa ma odsiedzieć w kolonii karnej 11 lat, a Maksim Znak – 10 lat. Oboje w zeszłym roku pracowali w sztabie niedoszłego kandydata na prezydenta Wiktara Babaryki, a potem w sztabie Swiatłany Cichanouskiej.
Proces Kalesnikawej i Znaka toczył się przez miesiąc za zamkniętymi drzwiami. Na salę sądową dopuszczano jedynie obrońców, oskarżycieli i dziennikarzy mediów państwowych. Przesłuchiwanych świadków zobowiązywano do zachowania w tajemnicy przebiegu procesu. Dlatego nawet ojciec Kalesnikawej mógł mówić najwyżej o ogólnych wrażeniach. – Gdy zobaczyłem uśmiech na twarzy córki, poczułem przypływ sił. Mogę wyciągnąć wniosek, że dobrze się czuje i ma dobry nastrój – mówił Alaksandr Kalesnikau w rozmowie ze Swabodą.