Pięć córek Anwara Baalusha, czteroletnia Jawaher, ośmioletnia Dina, dwunastoletnia Samar, czternastoletnia Ikram i siedemnastoletnia Tahrir, zmiażdżyły ruiny z bombardowanego pobliskiego meczetu.
"Spaliśmy, gdy usłyszałem potężna eksplozję i nagle ściana meczetu zaczęła osuwać się na nasz dom" - opowiadał dziennikarzom 37-letni Baalusha. "Spaliśmy z żoną w innym pokoju, między nami nasz 18-miesięczny syn i 15-letnia córka. Pozostałe dziewczynki spały u siebie. Spod gruzów wyciągnęli nas sąsiedzi" - dodał.
Izrael zaczął atakować gęsto zamieszkaną Strefę Gazy w odpowiedzi na zmasowane ataki rakietowe Hamasu.
"Gdyby zginęło izraelskie dziecko, cały świat zwróciłby uwagę i zebrałaby się Rada Bezpieczeństwa ONZ. Krew naszych dzieci dla świata nie ma żadnej wartości" - rozpacza Baalusha.