- To, co robią Rosjanie, którzy trzymają w elektrowni amunicję i sprzęt wojskowy, a na dodatek ostrzeliwują obiekty elektrowni, to czysta głupota - oburza się mężczyzna. Rozmówca Polskiej Agencji Prasowej pracował w Zaporoskiej elektrowni jako inżynier. Ukrywa tożsamość ze względu na bezpieczeństwo swoich bliskich, którzy pozostali w Enerhodarze. Ihor zbiegł z miasta, gdy Rosjanie zaczęli ostrzeliwać budynki mieszkalne. Jego wyjazd z Enerhodaru i dotarcie do ziem, będących pod kontrolą ukraińskich władz, trwał sześć dni.
- Chcę, żeby ludzie za granicą usłyszeli, że zajęcie elektrowni atomowej to barbarzyństwo. Jako pracownik elektrowni nie mogę zrozumieć, jak rosyjskie dowództwo mogło wydać żołnierzom rozkaz wejścia do niej i rozmieszczenia tam sprzętu z amunicją. Nie rozumiem tego wcale. Wszyscy przecież wiemy, czym jest elektrownia atomowa - podkreślił.
Działają dwa z sześciu bloków
Według relacji Ihora, w elektrowni działają obecnie dwa spośród sześciu znajdujących się tam bloków energetycznych. - Rosjanie trzymają sprzęt wojskowy tuż przy blokach, w hali turbin. Jest to bardzo niebezpieczne, bo nie jest to sprzęt najświeższej daty i obawiamy się najgorszego. Jeśli dojdzie tam, na przykład, do pożaru, to będzie on ogromny i będzie miał równie ogromne następstwa - ostrzegł.
Mężczyzna ujawnił, że Rosjanie wykorzystują elektrownię atomową nie tylko jako skład broni. - Oni tam mieszkają. Postawili sobie namioty, zwykłe namioty wojskowe. Prości żołnierze śpią w namiotach, a oficerowie nocują w schronach - powiedział. Pracownik elektrowni w Enerhodarze mówi, że w czerwcu siły ukraińskie zaatakowały te namioty pociskami z dronów. Wśród Rosjan - jak twierdzi - było wielu zabitych i rannych. Okupanci przenieśli wówczas swój obóz w okolicach tzw. estakady.
- Estakada to taki długi korytarz, który łączy dwa korpusy specjalne, prowadzące do każdego z reaktorów. I oni zaczęli umieszczać sprzęt pod tymi korpusami, a pod nimi idą rury, w których oczyszczana jest woda spod reaktorów. To także jest bardzo niebezpieczne - stwierdził.
Ihor opowiada, że po ataku dronów rosyjscy żołnierze wyraźnie spanikowali. Zaczęli chodzić w hełmach i kamizelkach kuloodpornych. - A potem sami zaczęli ostrzeliwać terytorium elektrowni i jej okolice. Codziennie przechodziliśmy obok nich i widzieliśmy, że są już ubrani normalnie, noszą czapeczki, koszulki na krótki rękaw, a więc wiedzieliśmy, że się już nie boją. Oznaczało to, że wiedzą, że nic do nich nie przyleci, że do nich nie strzelają, bo to strzelają swoi - powiedział.
Ochrona ludności? Ochrona elektrowni?
Rozmówca PAP wskazuje, że Rosjanie twierdzą, że celem ich pobytu w Enerhodarze jest obrona miejscowej ludności oraz elektrowni. - To brednia. Elektrownia działała i nadal działa pod nadzorem ukraińskich pracowników. Mieszkańcy miasta też nie potrzebują obrony. Choć w większości są rosyjskojęzyczni, to nawet najwięksi zwolennicy ruskiego miru po tych kilku miesiącach okupacji przekonali się, czym naprawdę jest Rosja - podkreślił.
Dodatkowe oburzenie pracowników Zaporoskiej Elektrowni Atomowej wywołuje obecność w niej przedstawicieli rosyjskiego koncernu Rosatom. - Są tam niby po to, żeby nas kontrolować. Głupota - skwitował Ihor.
Pytany o ewentualne następstwa awarii w elektrowni w Enerhodarze mężczyzna ostrzegł, że będą one o wiele gorsze, niż w przypadku katastrofy elektrowni atomowej w Czarnobylu w 1986 roku.
- Teoretycznie najbardziej zagrożona jest 30-kilometrowa strefa wokół elektrowni. Enerhodar, Nikopol i Marhanec to około 200 tysięcy ludzi, a do tego dochodzą okoliczne wsie, bardzo gęsto zaludnione. Wokół Czarnobyla były jednak lasy i to one przejęły na siebie dużą dawkę promieniowania. Tu natomiast jest ogromny, goły step. Nie daj Boże jakiś deszcz i wszystko to wsiąknie w ziemię - uprzedził Ihor w rozmowie telefonicznej.
Po ucieczce z Enerhodaru Ihor z rodziną znaleźli schronienie w Zaporożu. - Na razie jesteśmy w bezpiecznym miejscu. Jeśli nic się nie zmieni, to zostaniemy tutaj. Jeśli nie, może wyjedziemy za granicę. Na razie cieszymy się wolnością – powiedział.
Elektrowia w Enerhodarze
Położona w Enerhodarze na południu Ukrainy Zaporoska Elektrownia Atomowa to największa siłownia jądrowa w Europie. Po rozpoczętej 24 lutego inwazji Rosji na Ukrainę obiekt został zajęty przez agresora w nocy z 3 na 4 marca.
Na terenie elektrowni stacjonuje około 500 rosyjskich żołnierzy oraz pracownicy rosyjskiego koncernu Rosatom. W sierpniu wojska najeźdźcy kilkakrotnie ostrzelały obiekt, stwarzając ryzyko uwolnienia substancji promieniotwórczych. Moskwa każdorazowo oskarżała o te incydenty Kijów.
Z Kijowa Jarosław Junko