Rosjanie tamę w Nowej Kachowce wysadzili mniej więcej w tym samym momencie, w którym ukraińskie pododdziały pancerne i zmechanizowane wyposażone w czołgi Leopard 2 i wozy Bradley rozpoczynały kontrofensywę od Orichiwa w kierunku miejscowości Tokmak na Zaporożu, na Bachmut i z Wełykej Nowosiłki w kierunku Wołnowachy, by w razie powodzenia kontynuować natarcie w kierunku Mariupola. Kreml wywołując katastrofę ekologiczną, chciał skrócić linię frontu i uniemożliwić Ukraińcom rozpoczęcie działań w dolnym biegu Dniepru, od strony Chersonia.

Reklama

Rosyjski problem z dywersją

Od wielu tygodni Ukraińcy desantowali na lewy brzeg oddziały zwiadu. Wysadzenie tamy - według Instytutu Badań nad Wojną - miało uniemożliwić jakiekolwiek działania na tym kierunku. Skrócenie frontu ma ogromne znaczenie dla Rosjan. Od niedawna borykają się oni bowiem z dywersją prowadzoną przez formację urodzonego w Moskwie i walczącego po stronie Kijowa Dienisa Kapustina vel Nikitina w obwodach biełgorodzkim i briańskim.

CZYTAJ WIĘCEJ W PONIEDZIAŁKOWYM WYDANIU DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ>>>

Reklama