Wkrótce potem Mandela został pierwszym czarny prezydentem RPA, co stało się symbolem końca rasistowskiej państwa. Władzę przejął od Frederika Willema de Klerka. W rozmowie z DZIENNIKIEM ostatni biały przywódca państwa podsumowuje 15 lat przemian w Południowej Afryce.

Reklama

Jaromir Kamiński: Czy pana kraj zmierza dziś w dobrym kierunku?
Frederik Willem de Klerk*: W większości spraw udało nam się osiągnąć wielki postęp. Mimo to trochę się martwię ze względu na tendencje, jakie pojawiły się w ostatnim czasie. Chodzi o działania, które podważają niezależność naszej prokuratury generalnej, co podważa również rządy prawa w kraju. Martwi mnie zagrożenie dla niezależności naszych prawników.

W 1994 roku Afrykański Kongres Narodowy (ANC) zamierzał wyciągnąć czarnych mieszkańców RPA z nędzy, np. poprzez "zbudowanie miliona domów". Piętnaście lat później powstała czarna klasa średnia, ale wciąż miliony południowych Afrykan żyją poniżej progu ubóstwa. Czy Kongres nie dotrzymał swoich obietnic?

Rzeczywiście, przez piętnaście lat rząd ANC wybudował ponad 2,6 miliona domów oraz doprowadził wodę i elektryczność do ponad siedemdziesięciu procent gospodarstwa domowych. Prawie trzynaście milionów obywateli otrzymało ubezpieczenie społeczne. Niemniej, prawie połowa społeczeństwa wciąż żyje w biedzie - wywoływanej zwłaszcza przez fakt, że czterdzieści procent czarnych Afrykanów południowych nie ma pracy.

W ciągu tych piętnastu lat przywództwo kraju przeszło z rąk Nelsona Mandeli - człowieka szanowanego na całym świecie - w ręce uchodzącego nierzadko za kontrowersyjnego Thabo Mbekiego. A liderem RPA zostanie Jacob Zuma, człowiek bardzo często krytykowany na Zachodzie nie tylko za swoje poglądy w sprawie zwalczania epidemii AIDS, ale i za oskarżenia o gwałt. Czy można mówić o powolnym rozkładzie, spadku "jakości" przywódców RPA?
Historia pokazuje, że nie można oceniać przywódcy, zanim nie zostanie przywódcą. Należy tę zasadę zastosować również w stosunku do Zumy. Skądinąd jednak, obejmie on stanowisko z poważnymi wątpliwościami wokół nie wyjaśnionych zarzutów, które wciąż na nim ciążą. Poza tym to człowiek, którego oświadczenia budzą wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście szanuje on niezależność sądownictwa w RPA.

Nie sądzi pan, że RPA powoli zmierza ku systemowi jednopartyjnemu? Kolejne już, czwarte wybory w okresie po obaleniu apartheidu, ponownie przyniosły zwycięstwo ANC. Nie istnieje żadna partia, która mogłaby zagrozić monopolowi na władzę Kongresu. Nie boi się pan, że np. w ciągu następnych dziesięciu lat RPA przekształci się w autorytarne państwo, rządzone przez jedną jedyną partię?

Nic na to nie wskazuje, nawet mimo dominacji Kongresu w kolejnych wyborach. Co więcej, ostatnie wybory wprowadziły do naszej polityki świeży powiew pod postacią nowej partii: Kongresu Ludu. To pierwsza czarna partia, która może w poważny i wiarygodny sposób zagrozić dominacji ANC w całym kraju. Spodziewam się poza tym, że w przyszłości w Kongresie może dojść do kolejnych podziałów.

Moeletsi Mbeki stwierdził ostatnio, że Afryka Południowa była znacznie lepiej rządzona w czasach kolonialnych niż za rządów Kongresu. Czy kolejne fale przestępczości i korupcji, do dziś nie rozwiązane przez demokratyczne rządy ANC, mogą w efekcie odwrócić pozytywne zmiany, jakie przeprowadzono w ostatnich latach, np. organizację Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 2010 roku?

Nowa Południowa Afryka - przy wszystkich swoich niedoskonałościach - jest dalece lepszym miejscem niż ta stara Południowa Afryka. Ufam, że mimo tych wszystkich problemów wciąż będziemy się rozwijać. I że będziemy gościć u siebie pełne sukcesów mistrzostwa świata.

Jak widzi pan przyszłość Afrykanerów w XXI stuleciu? Jakie miejsce powinni zajmować w nowoczesnej RPA? Czy to, co wydarzyło się po upadku apartheidu w jakiś sposób naruszyło tożsamość Afrykanerów?

Nasza Konstytucja zawiera m.in. gwarancje ochrony kultury, języka i edukacji wszystkich społeczności zamieszkujących nasz kraj, w tym społeczności mówiącej językiem afrikaans. Problem polega na tym, że rządy Kongresu po prostu zignorowały wiele z tych praw, dotyczących zwłaszcza naszego języka jako oficjalnego języka kraju i edukacji w tym języku. Tylko dwa uniwersytety mają wyraźnie afrykanerski charakter - i istnieniu obu tych uczelni jest dziś poważnie zagrożone. Mimo to, język Afrykanerów jako język kultury, literatury, sztuki i mediów popularnych kwitnie. Niestety, nie można tego powiedzieć o dziewięciu innych rodzimych czarnych językach, funkcjonujących w RPA, a zarazem dalece zlekceważonych po 1994 r.

Reklama

Jeszcze piętnaście lat temu RPA była powszechnie bojkotowana. Dziś jest członkiem wielu organizacji międzynarodowych, np. grupy G20. Aspiruje do stałego członkostwa w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Jaka jest dziś pozycja pańskiego kraju w światowej i afrykańskiej polityce?

To wciąż największa gospodarka na kontynencie - tej samej wielkości mniej więcej, jak polska. Ze względu na sukces naszej pokojowej transformacji i naszą doskonałą Konstytucję, wciąż jesteśmy uważani za modelowy przykład dla reszty kontynentu. Nasze multikulturowe społeczeństwo może być naturalnym mostem między Afryką a Europą. Wszystkie te czynniki pozwalały nam boksować się w wyższej niż nasza kategorii wagowej - i wciąż możemy z tego korzystać.

Obecny rząd, mimo zachodniej krytyki, wciąż podtrzymuje stosunki z reżimem Roberta Mugabe w Zimbabwe. Co pan o tym sądzi?
Nie podoba mi się sposób, w jaki rząd ANC postępuje wobec Mugabe. Choć zdolność RPA na inicjowanie zmian w Zimbabwe jest dalece przeceniana, w relacjach tych jest niewątpliwie zbyt wiele aksamitnych poduszek, a za mało twardej pięści.

Uważa pan, że proces pojednania narodowego, jaki zaczął się piętnaście lat temu, za sukces?
Tak, wierzę, że dziś relacje poszczególnych społeczności w RPA są lepsze niż kiedyś, a z naszej nowej południowoafrykańskiej tożsamości wszyscy możemy być dumni. Inna jednak sprawa, że zazwyczaj społeczeństwa wielokulturowa są kruche, łatwo może w nich dojść do rozłamów, gdy mniejszości dojdą do wniosku, że większości naruszają ich podstawowe prawa. Podtrzymywanie harmonii w takich krajach jest niekończącym się procesem.

Co pan czuł, kiedy trwały negocjacje w sprawie rozmontowania apartheidu? Czy pan i inni ludzie uczestniczący w rozmowach, czuliście, że to naprawdę przełomowa chwila? Nie baliście się, że kraj pogrąży się w anarchii?

W końcówce lat 80. znajdowaliśmy się w sytuacji bez wyjścia. Upadek komunizmu w ZSRR, w połączeniu z innymi czynnikami, stworzył nam możliwość transformacji, z której natychmiast skorzystaliśmy. W pełni zdawaliśmy sobie sprawę z historycznej natury wyborów, jakich dokonywaliśmy i olbrzymiego ryzyka. Jednak czuliśmy, że podejmujemy te decyzje w najlepiej pojętym interesie wszystkich południowych Afrykanów. Mimo tych wszystkich problemów, jakim musimy dziś sprostać, nie mam żadnych wątpliwości, że zrobiliśmy dobrze.

*Frederik Willem de Klerk, prezydent RPA w latach 1989-1994, laureat Pokojowej Nagrody Nobla