Zdaniem specjalistów jednak premier Julia Tymoszenko próbuje uzyskać od Moskwy jak najkorzystniejsze warunki spłaty. Ukrainie, której PKB według szacunków niezależnych ekspertów (oficjalne dane utajniono) spadło w ciągu 12 miesięcy o 20 proc., przyda się obecnie każda kopiejka.

Reklama

>>>Juszczenko: Gospodarka może się skurczyć nawet o 30 proc.

W poprzednich miesiącach udało się zapłacić za dostawy gazu pieniędzmi, którymi Rosja z góry opłaciła roczny tranzyt błękitnego paliwa do Europy. Teraz Kijów chce powtórzyć ten manewr. W jaki sposób? Tym razem Rosjanie mieliby zapłacić 5 mld dol. z góry za pięć lat tranzytu. W zamian Naftohaz - zgodnie z zapewnieniami Żelaznej Julii - nie tylko zapłaciłby za maj, ale i za pozostałe miesiące 2009 r.

>>>Putin: Nie chcemy przecież dobijać Ukrainy

Rosjanie nie mówią "nie", bo takie rozwiązanie mogłoby być korzystne także dla nich. Po pierwsze - opłata z góry za pięcioletni tranzyt wyklucza możliwość renegocjacji opłat za przesył gazu przez Ukrainę. A dziś są one trzykrotnie niższe niż cena za tranzyt gazu przez państwa Europy Zachodniej. Po drugie - gdyby Ukraina zapłaciła za cały rok, Gazprom nie musiałby się martwić przez kilka miesięcy o rozliczenia z jednym z najmniej pewnych kontrahentów. Tym bardziej, że rosyjski koncern przez kryzys ma coraz większe problemy finansowe.

Reklama

>>>Gazprom traci pazury

O możliwych rozwiązaniach tego problemu rozmawiali w kazachskiej Astanie szefowie rządów obu krajów. Negocjacje Putina z Tymoszenko nie zakończyły się jednak konsensusem. Władimir Putin postawił bowiem twarde warunki - m.in. części udziałów w systemie przesyłowym. Zgoda Kijowa oznaczałaby dalsze uzależnienie energetyczne od wschodniego sąsiada.