Dla pastora Kena Pagano z położonego na środkowym zachodzie USA stanu Kentucky broń w kościele to nic złego. Kaznodzieja zaapelował nawet do wiernych, by przynieśli ją na mszę. Według niego inicjatywa zbrojnego uczestnictwa w chrześcijańskim rytuale ma na celu promocję bezpiecznego obchodzenia się z narzędzami zniszczenia.

>>>Amerykanie kupują broń, bo wygrał Obama

Pielęgnującym tradycyjne obyczaje Amerykanom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Na sobotniej mszy świętej w Louisville zjawiło się około 200 osób. Większość - z pistoletami. Militarnej atmosferze sprzyjała nawet intencja mszy. Misterium ofiary Chrystusa było tym razem wotum dziękczynnym za...drugą poprawkę do amerykańskiej konstytucji, która zezwala na swobodny dostęp do broni.

>>>Dzieci zbroją się przed wyjściem do szkoły

Pastor Pagano nie widzi nic złego w mszy za broń. Duchowny utrzymuje, że na pomysł przyniesienia strzelb do kościoła wpadł po tym, jak jego parafianie zaczęli obawiać się pomysłów nowej amerykańskiej administracji. Ludzie Baracka Obamy nie są zwolennikami obnoszenia się na ulicach z karabinami i pistoletami.

"Gdyby nie głęboko osadzona wiara w prawo do noszenia broni, dziś ten kraj nie byłby w tym miejscu" - mówił na mszy kaznodzieja. "Chcemy pokazać, że są prawi, porządni, inteligentni i przestrzegający prawa obywatele, którzy też mają broń" - dodał. "Amen" - zgodzili się z nim wierni.

>>>Trzylatka zastrzeliła brata z broni rodziców

Pastor najwyraźniej dobrze jednak pamięta z westernów, co może się stać, kiedy zbyt dużo ludzi w jednym miejscu ma przy sobie broń. Sam na mszę przyszedł nieuzbrojony. A wiernych poprosił przed mszą, by na tę okazję nie nabijali swoich pistoletów i karabinów.