Sytuacja jest krytyczna, a akcja niesienia pomocy bardzo trudna - przyznał szef Obrony Cywilnej Guido Bertolaso. Łącznie legło w gruzach 20 domów. Do wielu osad zalanych przez wodę i błoto ekipy ratunkowe dotarły dopiero po dłuższym czasie. Ściągają ludzi z dachów domów. Od wczesnych godzin porannych przeszukują też zalane błotem budynki, ponieważ mogą być w nich mieszkańcy. Jednak w ostatnich godzinach natrafiają już tylko na ciała ofiar.
Najtrudniejsza sytuacja panuje w położonych w odległości ok. 20 kilometrów od Mesyny miejscowościach Giampilieri i Scaletta Zanclea. W Giampilieri kawał urwiska, porwany przez prąd wody i ziemi, osunął się na okoliczne domy. Zdaniem ekspertów wszystko wskazuje, że powodem tragedii w rejonie Mesyny było rażące łamanie przepisów budowlanych i stawianie domów mieszkalnych na zagrożonych terenach. Prokurator w tym mieście poinformował o wszczęciu śledztwa.
"Brakuje działań prewencyjnych, a środowisko nie jest szanowane" - ocenił szef Obrony Cywilnej. Jak powiedział, sam widział, wizytując tereny katastrofy, gruzy domu, zbudowanego dosłownie w korycie rzeki. Fala niepogody, która nadeszła w czwartek, dotknęła połowę Sycylii. Zerwane są połączenia kolejowe, utrudniony transport drogowy.