Skandal wybuchł po tym, jak matka 9-letniej dziewczynki i 12-letniego chłopca ujawniła makabryczne wspomnienia dzieci, które wróciły z istniejącego do dziś dawnego obozu sowieckiego pionierów.

Reklama

Zgodnie z jej słowami w masowych gwałtach miał brać udział dyrektor Arteku Borys N. (przy okazji były mąż oskarżycielki), redaktor naczelny obozowej gazetki "Artek" Dmytro P., naczelny lekarz Henrich R., a także trzech deputowanych z Bloku Julii Tymoszenko i lokalni duchowni prawosławni. W komputerze Dmytra P. milicja odkryła 32 tys. zdjęć i filmów pornograficznych. Według posła Hryhorija Omelczenki (BJuT) na obozie kręcono także filmy porno z udziałem dzieci.

"Tacy ludzie nie powinni być członkami parlamentu" - stwierdził prezydent Wiktor Juszczenko, zaś szef MSW obiecał intensywne śledztwo. Na razie nie potwierdza winy trzech deputowanych. Za podejrzewanego o deprawację nieletnich milicja uważa jedynie Dmytra P.

Dyrektor obozu zaprzecza wszelkim zarzutom. "To próba machinacji polityków o brudnych rękach, którym obecna administracja centrum (chodzi o obóz - red.) złamała strategiczne plany zrujnowania unikalnego zjawiska socjokulturowego, jakim jest Artek" - napisał w oświadczeniu Borys N.

Reklama

Historia o orgiach w Arteku, nawet jeśli nie znajdzie potwiedzenia w faktach, może być gwoździem do trumny obozu. Słynne z czasów sowieckich miejsce aktywnego odpoczynku dzieci i młodzieży boryka się bowiem z gigantycznymi problemami finansowymi.