Sondaż, o którym pisze "Gazeta Wyborcza", wskazuje, że wybory do Parlamentu Europejskiego będą dla PO przegrane. Partia, która w tej chwili ma w Brukseli 25 swoich przedstawicieli, może liczyć na 11-12 mandatów. Podobne prognozy przyniósł sondaż zamawiany wcześniej przez PiS. Choć zwraca się też uwagę, że badania przeprowadzane przed kryzysem ukraińskim, nie oddają wzrostu poparcia, jakie odnotowała Platforma.

Reklama

Z sondażu wynika za to, że dla Platformy obciążeniem mogą być osoby, które miały być lokomotywami wyborczymi. Chodzi o byłych ministrów, którzy mieli otwierać listy wyborcze w różnych regionach. M.in. Jacka Rostowskiego, którego - jak wynika z badania - docenią tylko wyborcy z Warszawy, tymczasem miejsce dla niego szykowano w Kujawsko-Pomorskiem. Dlatego były minister finansów może zostać w Warszawie, na miejscu za Danutą Huebner, a wyborców z Włocławka i Torunia kusić będzie Dariusz Rosati.

Podobnym problemem może się okazać Michał Boni. Były minister administracji i cyfryzacji, a wcześniej rządowy "człowiek od wszystkiego" nie jest kojarzony z żadnymi konkretnymi dokonaniami, a z rządem, którego notowania systematycznie spadają.

Wyniki tych badań są o tyle istotne, że przeprowadzono je na nadzwyczaj licznej grupie osób - podczas gdy zazwyczaj jest to około tysiąca ludzi, w tym wypadku o preferencje wyborcze przepytano ok. siedmiu tysięcy respondentów.