Strach przed szabrownikami jest powszechny. W Błotnicy Strzeleckiej (Opolszczyzna) mieszkańcy mówią, że już pierwszej nocy po burzy widziano we wsi samochód na śląskich rejestracjach. Kręcił się po miejscowości a jego pasażerowie kradli między innymi kable energetyczne i szukali opuszczonych domów - czytamy w opolskim dodatku "Gazety Wyborczej".

Reklama

"Spałem może godzinę, bo cały czas pilnowałem. Pech chciał, że w nocy jeszcze padało, dlatego trzeba było co chwilę wylewać wodę z folii, którą udało pokryć się jeszcze wieczorem dach. W dodatku czterech osiłków jeździło i próbowało szabrować. To nie do pomyślenia żeby na cudzej krzywdzie się bogacić" - mówi reporterom "GW" Edwin Kandziora.

W Błotnicy Strzeleckiej poważnie ucierpiało około 40 budynków, jednak dokładne straty nie są jeszcze znane. "Ubezpieczenie jest, ale nie wiadomo czy nie będą starali się kantować. Poza tym rzeczoznawcy mają przyjechać dopiero w poniedziałek, a przy tej pogodzie domy się całkiem zawalą, albo je okradną" - tłumaczą mieszkańcy dziennikarzom.

Policjanci się dziwią. "Dzwoniłem nawet kilka minut temu do policjantów, którzy zajmują się rejonem Błotnicy. Nie mamy żadnego zgłoszenia dotyczącego kradzieży z tego terenu" - tłumaczy oficer z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. Tak więc oficjalnie szabrowników nie ma. Są tylko w ludzkiej wyobraźni. Nic więc dziwnego, że policjanci, nawet najlepsi, złapać ich nie mogą.

Reklama