"Jadę na policyjną akcję" - powiedział pewnego dnia i wyszedł. Razem z nim zniknął samochód kobiety, jej laptop, telefon komórkowy i pieniądze. Wtedy kobieta zorientowała się, że mężczyzna, który mieszkał u niej przez kilka miesięcy, to oszust. Dopiero wtedy zgłosiła sprawę policji.

Reklama

Fałszywego agenta CBŚ poznała w jednym z warszawskich barów. Usłyszał, jak 36-latka skarżyła się koleżance na uporczywego sąsiada. Podszedł, przedstawił się jako policjant i zaoferował pomoc. "Zajmę się nim. Muszę tylko trochę u pani pomieszkać, żeby przeprowadzić obserwację" - powiedział.

Kobieta się zgodziła. "Agent" wprowadził się do niej, żył na jej koszt, korzystał z jej samochodu i laptopa. Kupiła mu nawet telefon komórkowy. Pewnego dnia jednak spakował się i wyszedł, tłumacząc, że jedzie na akcję. Zabrał pieniądze, laptopa, komórkę i auto.

Mundurowi nie mieli problemu ze znalezieniem fałszywego agenta. Okazało się, że to 42-letni Marek S., który z policją miał tyle wspólnego, że wiele razy był przez nią łapany za kradzieże i oszustwa.

Reklama