To było takie sympatyczne popołudnie. Gdy już premierowa posprzątała mieszkanie i ugotowała obiad, około godziny 17 wskoczyła do toyoty i pomknęła ulicami Sopotu. Dojechała do centrum i porzuciła samochód tam, gdzie jej było wygodnie. A że to akurat było przejście dla pieszych... - ironizuje "Fakt".
Małgorzata Tusk poszła w stronę głównego deptaka Sopotu, zwanego Monciakiem i rozpłynęła się w tłumie. Samochód pozostał, utrudniając ruch pieszym i innym kierowcom. W dodatku auto stało tuż przed zakrętem i przejeżdżający obok kierowcy byli zmuszeni do ryzykownych manewrów, by je ominąć.
Każdy normalny Polak dostałby za takie zachowanie 1 punkt karny i na dokładkę mandat w wysokości od 100 do 300 złotych - wytyka bulwarówka.