Tusiński miał podpaść swoją wypowiedzią, że w policyjnym budżecie ”trzeba mieszać, nie czekając na ministra”. Nagranie z wewnętrznej narady, na której padły te słowa, upublicznili tydzień temu najprawdopodobniej policyjni związkowcy.
”Generał powiedział prawdę o kłopotach instytucji i teraz zapłaci za to stanowiskiem” - mówi wysoki rangą oficer Komendy Głównej Policji. Do dymisji Tusiński ma się podać sam w najbliższy poniedziałek.
Podobne konsekwencje mogą spotkać również dyrektor finansów centrali policji, która ostrzegła na tej samej naradzie, że może zabraknąć środków na wynagrodzenia dla policjantów.
Według informacji DZIENNIKA początkowo sprawa miała zostać inaczej rozegrana. Po swoim powrocie z urlopu szef policji generał Andrzej Matejuk miał zapytać swoich zastępców, kto się czuje zmęczony. Wtedy do dymisji - argumentując to swoim wiekiem - miał się podać Tusiński. W ten sposób władze policji lepiej wypadłyby w oczach podwładnych.
W rzeczywistości jednak jest już znany następca generała Tusińskiego - dotychczasowy dyrektor departamentu bezpieczeństwa publicznego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji Andrzej Trela.
”Dostaje straceńczą misję. Pieniędzy w budżecie jak nie było, tak nie ma. Policja ma środki jedynie na trzy, cztery miesiące funkcjonowania. Nikt nie wie, co będzie dalej” - tłumaczy nasz rozmowca. Już w tej chwili w całym kraju funkcjonariusze wykręcają żarówki, tłumaczą się z każdego telefonu, a radiowozy mają wyznaczone limity kilometrów.
”Przyczyną głośnego linczu we Włodowie był fakt, że oficer dyżurny miał tylko jeden radiowóz do dyspozycji. Teraz nie będzie nawet tego jednego, a funkcjonariusze z pewnością nie zdążą dobiec, aby uratować życie" - ostrzega funkcjonariusz.