Już kilka dni policja nie jest w stanie doprowadzić do zakładu karnego Jacka Redera, mężczyzny skazanego na cztery lata pozbawienia wolności, którego przez pomyłkę wypuszczono do domu przed zakończeniem odbywania kary. Okazuje się, że mężczyzna nie musi nawet wychodzić z domu, by uniknąć szukających go policjantów.
Komiczną scenę zarejestrowała ekipa telewizji TVN 24. Dziennikarze byli w domu Redera we wtorek wieczorem, zanim przyszła policja. Musieli widzieć, jak przed pojawieniem się dzielnicowych mężczyzna chowa się w szafie. Nagrali rozmowę oficerów z rodzicami mężczyzny, ich opuszczenie mieszkania i moment kulminacyjny - wyjście Jacka Redera z szafy. Czy to już pomocnictwo w ukrywaniu?
>>> Więzień skarży państwo, bo go wypuściło
"Policjanci nieudolnie przeprowadzili czynności. Za to dziennikarze mają prawo przedstawiać rzeczywistość taką, jaka ona jest" - komentuje prof. Piotr Kruszyński, kierownik Katedry Postępowania Karnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
"Gdyby dziennikarze TVN ukrywali tego pana w wozie transmisyjnym, można byłoby mówić ewentualnie o przestępstwie poplecznictwa. Z kolei rodzice nie odpowiadają za to, bo kto ukrywa osobę najbliższą, nie podlega karze" - dodaje profesor Kruszyński.
Podobnego zdania jest adwokat i karnista Mikołaj Pietrzak. "Ja tu nie widzę żadnego przestępstwa" - komentuje w rozmowie z DZIENNIKIEM. "Można się zastanawiać, na ile etyczne jest zachowanie dziennikarzy. Ale ja widzę pewna wartość w tego rodzaju prowokacjach. Służą one weryfikacji rzetelności działania służb publicznych" - przekonuje.