28-letnia Ewa z Płocka tydzień temu urodziła córeczkę. Jak opowiada, poród miał dramatyczny przebieg. ”Do szpitala przyszłam rano, po tym jak mi odeszły wody. Robiono mi tysiące badań, podłączano do KTG, badano tętno. Przez dwie godziny czułam się całkiem dobrze. Później ból stał się nie do wytrzymania” - opowiada.

Reklama

W pewnym momencie niemal straciła przytomność. ”Interesowało mnie tylko, jak przetrwać ten straszliwy ból. Kiedy skurcze się nasilały, myślałam, że umieram. Gdy się kończyły, marzyłam, by gdzieś uciec przed następnymi” - dodaje kobieta. Błagała położne o znieczulenie bez względu na koszty, jednak dowiedziała się, że to nie jest standardowa usługa, a poza tym na oddziale nie ma anestezjologa.

”Urodziłam dziecko po kilkunastu godzinach męczarni. Byłam w szoku, nie mogłam się otrząsnąć po przeżytym bólu. Nie chciałam nawet przytulić mojej córeczki, bo przypominała mi o przeżytej traumie. Nigdy już nie urodzę dziecka” - wspomina rozżalona.

Podobne historie opisywaliśmy w DZIENNIKU wielokrotnie. Tymczasem wystarczyłoby 60 mln zł rocznie z NFZ, aby żadna Polka nie miała dramatycznych wspomnień ze swojego porodu. Aby wyliczyć kwotę, jaka potrzebna jest na znieczulanie rodzących, poprosiliśmy o opinię trzy szpitale. Wszystkie one za darmo znieczulają rodzące, które sobie tego życzą.

Zapytaliśmy, jaka suma refundacji zabiegu byłaby dla nich wystarczająca. ”260 zł” - mówi Edward Kobylec, ordynator bloku porodowego szpitala w Białymstoku. ”Nie więcej niż 300 zł” - potwierdza Grzegorz Chłodek, dyrektor ds. lecznictwa Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Rybniku.
”300 zł to rozsądna suma, nawet jak na warunki warszawskie” - mówi Janusz Siemaszko, dyrektor szpitala przy ul. Inflanckiej.

Co roku rodzi się w Polsce ok. 370 tys. dzieci. Gdyby więc każda Polka miała dostać znieczulenie, potrzebne byłoby około 100 mln zł. To jednak kwota maksymalna, bo z dotychczasowych doświadczeń szpitali, które oferują bezpłatne znieczulenie wszystkim kobietom, wynika, że chce tego mniej więcej 60 proc. rodzących. To zaś oznacza, że na refundację znieczuleń trzeba by zarezerwować w budżecie NFZ około 60 mln zł.

Minister zdrowia Ewa Kopacz, która uparcie odmawia refundacji znieczuleń na życzenie, tłumaczy, że woli przeznaczyć te pieniądze na leczenie dzieci chorych na raka. ”Suma 60 mln zł nie ma żadnego znaczenia w skali kraju. Mówienie o chorych dzieciach to czysta demagogia. To nie jest problem braku 60 mln, ale kwestia decyzji politycznej” - przekonuje Marek Balicki, były minister zdrowia.

O darmowe znieczulenia DZIENNIK apeluje od kilku miesięcy. Teraz poród bez bólu jest luksusem, za który kobiety muszą płacić z własnej kieszeni ok. 700 zł. Ze strachu przed bólem porodowym robią więc wszystko, aby mieć cesarskie cięcie albo załatwić sobie zaświadczenie od neurologa o dużej wrażliwości na ból, które pozwoli im dostać refundowanie zabiegu ”ze wskazań medycznych”.