Podczas transportu bagaży na pokład samolotu, jedna z paczek spadła z wózka na płytę lotniska. Tu przypadkiem najechał na nią samochód dostawczy obsługi technicznej Okęcia. Doszło do wycieku. Na szczęście w porę zorientowano się, że paczka zawiera radioaktywny ładunek i nie zbliżał się do niej nikt z pracowników technicznych lotniska.

Reklama

"Wezwana na miejsce specjalistyczna jednostka przebadała ładunek. Stwierdzono że jest to materiał rozszczepialny, ale wydzielający najmniej szkodliwe promieniowanie beta. Jest ono groźne dla człowieka, tylko z odległości kilkudziesięciu centymetrów" - tłumaczy mł. brygadier Waldemar Wojda z Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratownictwa.

Neutralizacją wycieku zajęli się przeszkoleni do tego strażacy z jednostki działającej przy lotnisku. Cała operacja nie wymagała ewakuacji terminali, ani nie opóźniła lotów.

Radioaktywna przesyłka była legalna. Materiał rozszczepialny wysyłał Instytut Energii Jądrowej w Świerku i miał on trafić do Centrum Onkologii w Gliwicach. Substancji radioaktywnych używa się do naświetlania komórek rakowych.