Miny to atrapy, ale i tak wzbudziły konsternację wśród parafian. "Myślę, że miny to raczej nie powinny stać przed kościołem" - mówi "Głosowi Szczecińskiemu" Jerzy Wakidowski.

Ale proboszcz nie widzi w swoim pomysle niczego złego. "Te miny były na naszych okrętach" - mówi. "Nie można chować głowy w piasek i udawać, że czegoś nie ma, skoro jest" - podkreśla. Trudno też unikać symboli wojennych skoro kaplica jest wojskowa, a jej proboszcz ma stopień komandora podporucznika.

Reklama

>>>Zaorał minę, która wybuchła

Według ks. Adama Bazylewicza miny niosą ze sobą głębokie znaczenie. "To również symboliczne znaczenie zła" - mówi "Głosowi Szczecińskiemu". "Stoją przed wejściem. Chodziło mi o to, żeby pokazać, że przez zło można przejść i dojść do Boga. On jest miłosierny dla wszystkich. Nawet jeśli zrobiłeś coś złego, to Pan Bóg nie odwraca się od ciebie" - dodaje.

A kontrowersje i wątpliwości parafian mają dla niego pozytywny wydźwięk. Oznaczają bowiem, że nie przechodzą obojętnie wobec kaplicy i kościoła w ogóle.