"To jest naruszenie dobra publicznego. Nie wyobrażam sobie, by ktoś np. na jakimś święcie kultury niemieckiej chodził w koszulce Adolfa Hitlera i jeszcze wyrażał głośno swoje poglądy" - twierdzi ks. Isakowicz Zaleski.
Co tak poirytowało duchownego? To wina ukraińskiego fotografa Igora Panasa. Przyjechał on na święto Łemków w Zdyni w koszulce ze Stepanem Banderą. Bez ogródek mówił, że czuje się banderowcem, miał też w rodzinie członków Ukraińskiej Powstańczej Armii. A przecież UPA była odpowiedzialna między innymi za zbrodnie na Wołyniu.
"To ewidentna prowokacja. Jeśli ktoś chodzi w koszulce z wizerunkiem Bandery, to publicznie propaguje to zło, którego dopuścił się ów zbrodniarz. Niestety, nikt nie reaguje na te sprawy, a ów człowiek jeszcze udziela wywiadów dla gazet" - mówi "Naszemu Dziennikowi" ks. Isakowicz-Zaleski.
Sprawę zainteresował już krakowską prokuraturę. Wysłał też list do MSWiA. Twierdzi, że brak reakcji na takie incydenty stopniowo pozwoli na przepisanie historii. Według niego niedługo usłyszymy, "że na Wołyniu w 1943 roku UPA broniła bezbronnej cywilnej ludności ukraińskiej, na którą napadało Wojsko Polskie wspierane przez SS i gestapo".