W sumie policja zatrzymała czterech instruktorów i 27 kandydatów na kierowców. Do akcji zaangażowanych zostało aż stu policjantów! Bo szajka była mała, ale dobrze zorganizowana.

Instruktorzy, zamiast uczyć, proponowali swoim uczniom łatwiejszy sposób na uzyskanie prawa jazdy. Współpracowali z egzaminatorami w miejscowym ośrodku ruchu drogowego. Przekazywali im łapówki od kursantów, by pomagali kandydatom na kierowców podczas egzaminów. W sumie wzięli ok. 15 tys. zł.

A miało być tak pięknie, kulturalnie i bez łapówek... Tymczasem nie ma miesiąca, by prasa nie donosiła o kolejnych zatrzymaniach. Na czarnym rynku bezstresowe prawo jazdy kosztuje od kilkuset do kilku tysięcy złotych.

Mimo wysokich cen, wciąż są chętni do dawania i brania. Dlaczego? Bo koszmar egzaminowanego zaczyna się już przy składaniu papierów. Samo zapisanie się na niezbyt odległy termin egzaminu graniczy z cudem. W Warszawie czeka się nawet półtora miesiąca. W dodatku egzaminatorzy oblewają za byle drobiazg. W stolicy rekord zdawania to 13 razy, a każde podejście do egzaminu kosztuje 140 zł.