Był środek nocy. 48-letni mężczyzna zjechał 850 metrów pod ziemię. Ale nim dojechał na sam dół, spadł z urządzenia, które go wiozło wprost na kratkę osłaniającą dziurę, gdzie wpadają odpadki i inne śmieci wytwarzane w czasie kopania. Zginął na miejscu.
Na razie Urząd Górniczy ds. Badań Kontrolnych sprawdza, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy wina niesprawnej maszyny.
To już 24 górnik, który w tym roku zginął w polskiej kopalni.