Lawina próśb o pomoc zasypuje codziennie pracowników polskich placówek dyplomatycznych w unijnych krajach, do których masowo wyruszamy "za chlebem". Przedstawiciele polskiego rządu nie są w stanie każdemu pomóc, proszą więc Ministerstwo Spraw Zagranicznych o wsparcie. Apelują o to również rządy państw, do których najczęściej wyjeżdżamy.
Okazuje się, że nasi rodacy często nie są w stanie poradzić sobie z najprostszymi sprawami, takimi jak zrozumienie podsuniętej do podpisu umowy o pracę w obcym języku. Nie umieją zgłosić kradzieży policji. Wtedy idą po pomoc do konsulatu. Zresztą to jedyne miejsce, gdzie mogą wyrobić nowe dokumenty, kiedy stare zgubili, albo poprosić o pomoc w powrocie do ojczyzny, gdy np. nieuczciwy pośrednik czy pracodawca zostawił ich bez grosza w obcym państwie.
Spraw jest tak wiele, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych ruszyło naszym rodakom z odsieczą. Od Nowego Roku, jak właśnie wyjawił resort, zostaną otwarte co najmniej cztery nowe konsulaty. W tych, które już są, przybędzie zaś pracowników. Na razie nie wiadomo, ilu dokładnie dyplomatów zostanie wysłanych na odsiecz naszym krajanom, bo wciąż trwa opracowywanie szczegółów.
Pewne jest jedno: najwięcej będzie ich tam, gdzie Polacy najczęściej jeżdżą do pracy: w Wielkiej Brytanii, Danii, Austrii, Islandii czy Holandii.