Sąd dyscyplinarny już uchylił nietykalność skorumpowanemu prokuratorowi. Ale Krzysztof W. złożył od tego wyroku zażalenie. Wczoraj sąd miał je rozpatrzyć, ale zapowiadało się na to, że je odrzuci. Wówczas prokurator trafiłby za kratki. Wtedy, zamiast do sądu, Krzysztof W. poszedł do jednego z warszawskich szpitali psychiatrycznych - pisze "Wprost".
A do sądu trafiło zaświadczenie, że stołeczny oskarżyciel załamał się nerwowo. I co? To sytuacja patowa. "Formalnie Krzysztofowi W. nie postawiono zarzutu, więc nie można mówić, że utrudnia postępowanie" - tłumaczy w tygodniku zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking. A zarzutu nie postawiono, bo chroni go immunitet właśnie.
Afera korupcyjna z warszawskim prokuratorem w roli głównej wybuchła w marcu. Wtedy za 30 tys. zł łapówki Krzysztof W. zaoferował, że uchyli areszt gangsterowi podejrzewanemu o handel narkotykami. Nie wiedział jednak, że była to prowokacja policjantów z Centralnego Biura Śledczego.
Sąd Dyscyplinarny uchylił Krzysztofowi W. nietykalność. Ale ten zaskarżył ten wyrok. I pozostał na wolności. Wtedy drugi raz przyłapano go na korupcji. Chciał wręczyć 25 tys. zł i obiecał kolejne 500 tys. w zamian za nieuchylanie mu immunitetu.