Pielęgniarki, które po nocnych negocjacjach wreszcie mogły porozmawiać przez telefon z okupującymi kancelarię koleżankami, postanowiły przygotować paczkę. A to dlatego, że relacja czterech siedzących w budynku kobiet przeraziła je. Pielęgniarki opowiadały, że śpią na podłodze, przykrywają się gazetami. Prosiły o soki, owoce i witaminy.
"Ponieważ rzecznik rządu twierdzi, że nie ma żadnego problemu z dostarczeniem niezbędnych rzeczy dla naszych koleżanek, zapakowałyśmy w kartony środki czystości, karimaty, bieliznę i owoce" - tłumaczyła Halina Peplińska, członek zarządu krajowego OZZPiP.
Pielęgniarki do dostarczenia przesyłki wynajęły firmę kurierską. Jednak jej pracownicy tylko pocałowali klamkę. "Powiedziano im, że kancelaria premiera urzęduje od godz. 8 do 16, ale to przecież nie było dla premiera, lecz dla przebywających tam koleżanek" - żaliła się Peplińska.
Ale siostry nie poddają się. Zapowiadają, że związek jeszcze raz spróbuje dostarczyć paczki - jutro. Na razie zdecydowały się "utworzyć grupę niezależnych obserwatorów i doradców". A to dlatego, że zdaniem sióstr, ich koleżanki "czekające na spotkanie z premierem
traktowane są w sposób naruszający ich godność i standardy praw człowieka". Wyliczają, że okupujące kancelarię kobiety były straszone prześwietlaniem ich życiorysów, na rozmowy były budzone nocami.
Swój udział w grupie potwierdzili prof. Andrzej Rzepliński z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Henryka Krzywonos-Strycharska, była działaczka "Solidarności", sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych.