Na liście ofert Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy znalazły się dwie podstawowe pozycje: reforma służby zdrowia i - jak mówił szef związkowców Krzysztof Bukiel - bat na rządzących, by ją realizowali.
Na czym ma polegać reforma? Przede wszystkim rząd musi dawać więcej pieniędzy z budżetu na zdrowie - sześć procent produktu krajowego brutto. Poza tym szpitale mają ze sobą konkurować. Mają też zostać przekształcone w spółki prawa handlowego, co pozwoli im lepiej zarządzać tym, co mają, i szukać nowych sposobów na zarabianie pieniędzy.
7,5 tysiąca dla lekarza ze specjalizacją
Ale to nie wszystko. Lekarze chcą też prywatyzacji szpitali. Ale podkreślają - szpital prywatny to nie jest to samo, co szpital płatny. "To, za co się płaci, zależy od koszyka świadczeń gwarantowanych, czyli listy usług, za które będzie płacił NFZ. Dlatego nie wstydzimy się tego, że domagamy się prywatyzacji" - tłumaczył Krzysztof Bukiel.
I najważniejsze - lekarze chcą podpisać z rządem układ zbiorowy, który określi warunki pracy białego personelu przez najbliższe trzy lata. To porozumienie obowiązywałoby wszystkich zatrudnionych w państwowej służbie zdrowia.
"W ten sposób my uzyskujemy pewność co do reformy, a przez to jesteśmy skłonni do pewnej elastyczności w sprawie wynagrodzeń" - przekonywał Krzysztof Bukiel. Lekarze chcą zapisania tam płacy minimalnej: 5 tys. zł dla lekarza bez specjalizacji i 7,5 tys. dla lekarza ze specjalizacją.
"Interesujący postulat, ale trzeba sobie zdawać sprawę z trudności" - odpowiada wiceminister zdrowia Bolesław Piecha. "Ministerstwo zdrowia jest właścicielem tylko jednego szpitala - w Polanicy Zdroju - i tam tylko możemy skłonić dyrektora do podpisania układu zbiorowego" - tłumaczy.
Minister nie ma różdżki
Nie możemy w imieniu dyrektorów szpitali podpisać układu zbiorowego i "jak przy pomocy czarodziejskiej różdżki rozciągnąć go na wszystkie szpitale" - dodał.
Lekarze mówią, że jeśli rząd spełni ich postulaty, oni będą gotowi poczekać na podwyżki lub rozłożyć je "na raty". I zakończą protest.
Jeżeli rząd zgodzi się na układ zbiorowy, to będzie to bat na rządzących. Bo będą musieli realizować jego zapisy. I reforma będzie trwać - wyjaśnił tę lekarską logikę szef OZZL.