"Król kartofel myśli tak, jak fanatyczni muzułmanie. Polska jest Iranem Europy, rządzona przez fundamentalistów, którzy wyrzucają z siebie groźby" - to chyba najdobitniejsze zdanie z tekstu.
"Krytykując niemieckie media za karykatury na swój temat, premier Jarosław Kaczyński pokazuje, że nie rozumie na czym polega wolna prasa i ujawnia sposób myślenia charakterystyczny dla fanatycznych muzułmanów" - napisał dziennikarz Harald Martenstein w komentarzu zatytułowanym "Ostrzeżenie z Warszawy". Tekst ukazał się na pierwszej stronie dzisiejszego wydania gazety.
"Polska rządzona jest jawnie przez szaleńców. Wybrano je ze względu na niską frekwencję wyborczą głosami około 20 procent Polaków, większość Polaków nic na to nie może poradzić" - szarżuje komentator.
O co chodzi? O karykaturę, którą w ubiegłym tygodniu wydrukowała ta sama gazeta. Narysowana była na nim Angela Merkel, która w towarzystwie Jarosława Kaczyńskiego zapowiadała, że decyzje w Unii Europejskiej będą podejmowane m.in. większością "50 proc. z pierwiastka kwadratowego ofiar II wojny światowej".
Gazeta pisze o późniejszej reakcji polskiego premiera na rysunek - choć nie podaje, skąd wzięła jego słowa. "Ostrzegam niemieckich rządzących, że Niemcom nie wolno jest tolerować wypowiedzi, które mogą prowadzić do najgorszego: do nieszczęścia w Europie i tym samym do nieszczęścia, które może dotknąć samych Niemców" - miał powiedzieć Kaczyński.
Dziennikarz od razu tłumaczy swoim czytelnikom, co znaczy ta wypowiedź. Według niego to grożenie wojną. "Po raz pierwszy od 1945 roku państwo demokratycznej Europy grozi swojemu sąsiadowi - i sojusznikowi! - w zawoalowany sposób przemocą. Z powodu karykatury! Czy to już obłęd, panie doktorze, czy można to jeszcze uznać za głupotę?" - dramatyzuje.
Martenstein postanawia pouczyć Kaczyńskiego. Twierdzi, że Jarosław Kaczyński nie jest w stanie zrozumieć, czym jest wolna prasa. "Domaga się wprowadzenia w Niemczech cenzury i tego, że zabroni się szydzenia z niego. Ale to właśnie należy do istoty demokracji, rządzący muszą znosić szyderstwo, także ponad granicami" - pisze "Tagesspiegel".
Autor nie oszczędził także kawalerskiego stanu premiera. "W następnej kolejności (Polacy) zażądają, żeby Mirosław Klose i Lukas Podolski w najbliższych mistrzostwach świata grali dla Polski, żeby wszystkie filmy Klausa Kinskiego określane były jako polskie i żeby - aby Jarosław miał wreszcie narzeczoną - wydać Polsce Katię Ebstein (popularna niemiecka piosenkarka i aktorka), która w rzeczywistości nazywa się Karin Witkiewicz. Szczególnie na to ostatnie Niemcy jednak nigdy nie zgodzą się" - kończy swój tekst.
Pełne tłumaczenie niemieckiego tekstu:
"Ostrzeżenie z Warszawy
Polski naród zasługuje teraz przede wszystkim na solidarność. Polska w sposób jawny rządzona jest przez szaleńców. Zostali oni, na skutek małej frekwencji w wyborach, wybrani przez zaledwie 20 procent Polaków, większa część Polaków nie jest temu winna. Polacy z opozycji nadali prezesowi rady ministrów przydomek <Stalin>. <Stalin>, który złości się na niemieckie media, szczególnie na karykaturę w Der Tagesspiegel, wypowiedział się ostatnio w sposób następujący: Ostrzegam niemieckich rządzących. Niemcom nie wolno tolerować wypowiedzi, które mogą doprowadzić do najgorszego: do nieszczęścia w Europie, a tym samym do nieszczęścia, które będzie dotyczyć samych Niemców.
To pierwsze można by odczytać jako groźbę wojny - kwestią otwartą pozostaje tylko, czy przeciw państwu niemieckiemu, czy przeciwko gazecie Tagespiegel. Bo co innego można było mieć na myśli mówiąc o <najgorszym>? Po raz pierwszy od 1945 r. państwo demokratycznej Europy grozi swojemu sąsiadowi i sojusznikowi! To już obłęd, panie doktorze, czy przejdzie jeszcze jako głupota? Nienawidzący Niemców, liberałów, homoseksualistów i pielęgniarek (polskie pielęgniarki właśnie strajkują) Jarosław Kaczyński nie jest w stanie mentalnie pojąć, co to jest wolna prasa. Żąda, by w Niemczech przywrócono cenzurę, żeby zabroniono drwić z niego. Ale właśnie to należy do tego, co nazywamy istotą demokracji, rządzący muszą znosić drwinę, także tę przekraczającą granicę. Czego to George Bush nie musiał <połknąć> we wszystkich możliwych krajach. Król kartofel jednak myśli tak jak fanatyczni muzułmanie. Polska jest Iranem Europy, rządzonym przez fundamentalistów, którzy wysyłają groźby.
Odpowiedź może być tylko jedna: więcej drwin! Demokracji trzeba się bowiem nauczyć. Jeśli chodzi o niemiecką winę wojenną, która jest materiałem szkolnym w Niemczech, a każdego dnia pojawia się w telewizji, to służy ona urażonej, wybuchającej i obciążonej uprzedzeniami tępocie uwalnianej przez królewskiego kartofla z Warszawy tylko do wywalczenia korzyści. Następne będą żądania, aby Miraslav Klose i Lukas Podolski w najbliższych mistrzostwach Europy grali dla Polski, aby wszystkie filmy Klausa Kinskiego uznane zostały za polskie i żebyśmy im, aby Jarosław miał wreszcie narzeczoną, wydali Katję Ebstein, która naprawdę nazywa się Katrin Witkiewicz. Przede wszystkim do tego ostatniego Niemcy nigdy nie dopuszczą".
`