"Zwijamy białe miasteczko, bo ta forma protestu nie ma dłużej sensu. Nie uzyskamy w ten sposób więcej. Ale walka dopiero się zaczyna" - mówi Dorota Gardias szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych.
Miasteczko namiotowe pod kancelarią premiera zniknie w niedzielę o godz. 17. "Podkreślamy: nie robimy tego dla strony rządowej, ale dla pacjentów, o których los walczymy. Chcemy pożegnać się godnie. Zostawimy po sobie porządek, zasadzimy trawę" - tłumaczy Gardias.
Pielęgniarki chcą podziękować mieszkańcom Warszawy za pomoc w proteście. Dlatego w weekend każdemu chętnemu bezpłatnie sprawdzą poziom cukru, cholesterolu, zrobią EKG, a także zbadają piersi i tarczycę. Potem rozjadą się do swoich domów.
"Jesteśmy bardzo zadowoleni z tej decyzji. Bardzo za nią dziękujemy" - komentował na gorąco wiceminister zdrowia Bolesław Piecha.
Ale pielęgniarki podkreślają, że to dopiero początek walki o podwyżki pensji. W swoich regionach będą organizować strajki, głodówki. 19 września zaś zorganizują w Warszawie demonstrację, w której uczestniczyć ma kilkadziesiąt tysięcy osób. Oprócz sióstr, udział wezmą w niej udział także związkowcy z Sierpnia '80, Forum Związków Zawodowych, OPZZ, a także samorządów zawodowych pielęgniarek i lekarzy. "Myślimy także o rozmowach przy okrągłym stole" - podsumowuje Dorota Gardias.
Tymczasem lekarze zaostrzają protest. Zapowiadają, że coraz więcej z nich będzie się decydować na podjęcie głodówki, szpitale zaleje fala wypowiedzeń z pracy. Medycy zapowiadają, że nie spoczną, póki nie zyskają tego, co chcą - podwyżek pensji.