Policja chce wnioskować o areszt dla "króla dopalaczy" - poinformowała w środę po południu rzeczniczka łódzkiej policji Magdalena Zielińska.

Dawid Bratko (określany przez media jako król dopalaczy) - właściciel jednej z sieci sklepów z dopalaczami - otworzył w środę sklep w Łodzi i zaczął handel. Został zatrzymany przez policję i przewieziony na komisariat.

Reklama

>>> Zobacz galerię zdjęć: Oto król dopalaczy

Mężczyzna może usłyszeć zarzut z jednego z artykułów ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej, który mówi, że "kto wbrew decyzji Państwowego Inspektora Sanitarnego produkuje, wprowadza do obrotu lub nie wycofa z rynku substancji, preparatu lub wyrobu podlega karze grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do dwóch lat".

Reklama

Jak powiedziała Zielińska, Bratko ma być przesłuchany przez prokuraturę. "Jeśli postawiony zostanie mu zarzut, to będziemy wnioskować do prokuratury, aby ta wystąpiła do sądu z wnioskiem o areszt dla zatrzymanego" - powiedziała Zielińska.

Według policji mężczyzna nie tylko złamał jeden z artykułów ustawy o PIS, ale nawoływał również do popełnienia przestępstwa, apelując do innych właścicieli sklepów z dopalaczami, aby otwierali placówki.



Reklama

Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania potwierdził słowa Zielińskiej. Zaznaczył, że jeśli mężczyzna zostanie przekazany prokuraturze wraz z materiałami dowodowymi, to jeszcze w środę będzie przesłuchany.

Dawid Bratko już we wtorek zapowiadał, że nie zgadza się z decyzją o zamknięciu sklepów i że w środę zacznie ponownie handlować dopalaczami. Utrzymuje, że jego straty z powodu zamknięcia sklepów wynoszą ok. 1 mln zł.

W środę wczesnym popołudniem przyjechał do jednego ze swoich lokali w centrum Łodzi i wszedł do środka. Chwilę później został wyprowadzony ze sklepu przez policję. Bratko nie został jednak wtedy zatrzymany, bo - jak wyjaśniała Zielińska - zrywając plomby popełnił jedynie wykroczenie.

Kilkanaście minut później wszedł ponownie do sklepu (towarzyszyli mu inspektorzy sanepidu) i zaczął sprzedawać. Po dokonaniu transakcji został zatrzymany przez policję i przewieziony na komisariat w Łodzi. W tym przypadku, dokonując sprzedaży - zdaniem policji - popełnił już przestępstwo.