62-letni Ryszard C., który tydzień temu w łódzkiej siedzibie PiS zastrzelił pracownika, a drugiego ciężko ranił nożem, przed zabójstwem był w budynku przy ul. Piotrkowskiej, gdzie mieści się biuro poselskie wicemarszałka Sejmu, Stefana Niesiołowskiego (PO).

Reklama

Taką informację przekazała dyrektor biura poselskiego Niesiołowskiego Aleksandra Woron. Uzyskała ona wiadomość, że Ryszard C. we wtorek, 19 października, czyli w dniu zabójstwa, był między godz. 8 a 9 rano na ul. Piotrkowskiej w Łodzi, gdzie mieści się biuro Stefana Niesiołowskiego.

"Pytał o pana marszałka Niesiołowskiego. Po uzyskaniu informacji od osób znajdujących się w budynku, o tym, że go nie ma i biuro jest zamknięte, spytał o siedzibę biura PiS-u i odszedł" - poinformowała w oświadczeniu przesłanym PAP Aleksandra Woron. Do zbrodni w biurze PiS doszło po godz. 11. Wiadomo, że wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski przyjął ochronę BOR, zaproponowaną mu po zabójstwie.

"Miałem wielkie szczęście. Ta wiadomość mnie zmroziła. Jak pomyślę, że ten człowiek z pistoletem, z którego za godzinę zastrzelił człowieka, mnie szukał, to poczułem, że Pan Bóg mnie ochronił. To ja mógłbym te kule otrzymać. Nie sądzę, żeby przyszedł do mnie w przyjaznych zamiarach, on mnie szukał" - powiedział Niesiołowski.

Jak podkreślił, ta informacja pokazuje teraz, że całkowitym nonsensem było twierdzenie, że zabójstwo w Łodzi to był zamach polityczny, że był plan ukierunkowany na jedną partię polityczną, przeciw jednemu politykowi. "Jeśli taką konstrukcję przyjąć, to można powiedzieć, że pierwszym politykiem na liście łódzkiej byłem ja" - powiedział polityk Platformy.

Rzecznik łódzkiej prokuratury, prowadzącej śledztwo w sprawie zbrodni w biurze PiS, Krzysztof Kopania poinformował PAP, że dyrektor biura poselskiego Stefana Niesiołowskiego została w poniedziałek przesłuchana w tej sprawie. Nie chciał jednak ujawnić treści jej zeznań. "Są one obecnie weryfikowane" - powiedział PAP Kopania.