Lektura projektu raportu obnaża wady każdego z elementów polskiego wymiaru sprawiedliwości. "Jako pierwszy porwaniem zajął się prokurator z najmniejszym doświadczeniem w Prokuraturze Rejonowej w Sierpcu. – Wiedzę o tak poważnych sprawach, jak sam przyznał, czerpał z lektur" - napisali posłowie. W efekcie nie zabezpieczono dowodów nawet w domu, z którego został porwany młody biznesmen. Nowe ślady odnaleźli prokuratorzy, którzy wrócili w to miejsce dopiero po upływie ośmiu lat.
Przez wiele lat w policyjnej grupie pracowali funkcjonariusze, którzy w tej samej sprawie byli świadkami, bo np. uczestniczyli w imprezach w domu Krzysztofa Olewnika. Byli na tyle nieprofesjonalni, że nie spisali nawet numerów banknotów którymi zapłacono 300 tysięcy euro okupu porywaczom.
Śledczy kilka razy wypuścili z rąk dowody, które mogły ich doprowadzić do sprawców porwania, gdy ich ofiara jeszcze żyła. Prosta analiza numerów telefonów, z których dzwonili do rodziny Olewników, wskazywała funkcjonariuszom bandytów. Jeszcze później prokuratorzy zlekceważyli anonim, który wprost wskazywał sprawców. Dokładnie tych samych, których wykazywała analiza połączeń telefonicznych.
Kolejnych trzech prokuratorów zaangażowanych w sprawę nie miało żadnego doświadczenia w prowadzeniu spraw kryminalnych – byli specjalistami od śledztw gospodarczych. Gdy ostatecznie sprawa wylądowała na biurku właściwego prokuratora, ten przez pół roku nie potrafił wykonać planu śledztwa.
Reklama
Funkcjonariusze zatrzymali nawet sprawcę, ale został on wypuszczony przez prokuratora. "Chciał go aresztować i postawić mu zarzuty, ale nie zgodziły się jego przełożone. To ten sam podejrzany, który po kolejnym zatrzymaniu pękł i wsypał swoich wspólników" - mówi nam jeden z posłów.
Reklama
Dlatego posłowie chcą, aby wprowadzić obowiązek w policji i prokuraturze pisemnego dokumentowania wszelkich decyzji. Chcą również włączenia prokuratorów w pracę operacyjną funkcjonariuszy – dziś tę sferę obejmuje tajemnica. Gwarancją, że sprawy dotyczące zagrożenia życia trafią w ręce profesjonalistów ma być wymóg powierzania ich prokuratorom z dostępem do tajemnic na poziomie: tajne. W końcu jeśli prokurator i funkcjonariusz popełni błąd, który będzie skutkował śmiercią ofiary, powinien zostać skazany nawet na 12 lat. "To nie przywróci życia Olewnikowi, ale może uratuje wiele innych żyć" - mówi jeden z posłów.
Dotąd opinia publiczna była przekonana, że winę za fiasko śledztwa i w efekcie śmierć Krzysztofa Olewnika ponoszą policjanci. Tymczasem raport wskazuje na karygodne błędy prokuratorów.
Marek Biernacki*:To wersja robocza raportu, nad którą będziemy jeszcze pracować. To mylne wrażenie wynikające z tego, że część dotycząca odpowiedzialności prokuratorów jest już bardziej usystematyzowana. Policjanci nie wykazali się większym profesjonalizmem.
To brak profesjonalizmu czy coś gorszego? W projekcie brakuje próby odpowiedzi na zasadnicze pytanie: dlaczego lekceważono tropy, które mogły doprowadzić do sprawców, kiedy Olewnik jeszcze żył.
Komisja dopiero zajmie się tą hipotezą. Wątek odpowiedzialności równolegle bada prokuratura w Gdańsku. Myślę, że raport ma szansę w całości powstać jeszcze w marcu. Mogę powiedzieć, że wystarczyło, by policjanci trzymali się instrukcji mówiącej o działaniach w przypadku uprowadzenia z 2000 roku. A robili wszystko na opak.
Szokuje, że tyle ogniw zawiodło: policja, prokuratura również nadzór ze strony dwóch ministerstw.
Gdy przesłuchiwaliśmy byłych ministrów spraw wewnętrznych, okazało się, że nawet nie wiedzieli, jakie są departamenty w kierowanych przez nich ministerstwach. To nauczka, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji jest molochem, którym nie da się sterować. Trudno myśleć o poprawie bez radykalnej reformy polegającej np. na oddzieleniu administracji od spraw wewnętrznych.
*przewodniczący sejmowej komisji śledczej ds. Olewnika