To miała być zwykła rozprawa lustracyjna w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. Ale zamieniła się w dramat. Bohaterowie tego dramatu to sędzia, były poseł Jan Kuriata oraz dwaj biegli Instytutu Pamięci Narodowej. I właśnie ci dwaj panowie zaliczyli ogromną wpadkę.
Obaj pojawili się w skandalicznym stanie. Czuć od nich było alkohol, jeden był cały czerwony na twarzy, w utytłanych błotem - mam nadzieję - płaszczu, spodniach i butach. Wyglądał jak lump, który dopiero co podniósł się z ziemi i stanął przed sądem. Drugi z kolei co chwilę musiał wychodzić do łazienki - opowiada gazecie.pl były parlamentarzysta.
Według relacji, jaką przedstawia Jan Kuriata, sędzia Jacek Matejko zadawał obu biegłym pytania przez pół godziny. Aż w końcu poprosił, by wytłumaczyli się ze swojego stanu.
Kiedy sędzia zapowiedział badanie alkomatem, jeden z biegłych przyznał, że cierpi na grypę żołądkową, a drugi, że pił dzień wcześniej alkohol - donosi gazeta.pl.
W tej sytuacji sędzia unieważnił ich zeznania i przełożył rozprawę.
Wieści na ten temat dotarły do nas. Sprawa jest przykra - komentuje „niedyspozycję” biegłych rzecznik IPN Andrzej Arseniuk. I jak dodaje, o ewentualnych konsekwencjach wobec obu biegłych zdecydują ich przełożeni.