Sąd uznał, że wypowiedź pozwanego była zgodna z prawdą, gdyż RAŚ postuluje powstanie równoległej państwowościŚląska w ramach państwa polskiego.
RAŚ został też obciążony 3,7 tys. zł kosztów procesu. Ruch może złożyć apelację od wyroku; na jego ogłoszeniu nie było pełnomocnika RAŚ.
W 2010 r. Napieralski powiedział w Polskim Radiu, że dziwi się, iż na Śląsku PO zawiązała koalicję z RAŚ, czyli ugrupowaniem, które chce oderwać Śląsk od Polski. Na uwagę, że Ruch chce autonomii regionu, a nie oderwania go od kraju, Napieralski powiedział: Mówmy prostym językiem. Chodzi o to, żeby kawałek państwa polskiego nie był kawałkiem państwa polskiego.
Ruch zapowiedział pozew. Rzecznik SLD Tomasz Kalita tłumaczył wtedy, że szef SLD zwracał tylko uwagę na zagrożenie, jakie ma wynikać z sojuszu PO z RAŚ, bo może to wzmacniać tendencje autonomiczne.
W pozwie RAŚ żądał, by sąd nakazał Napieralskiemu przeprosiny w Polskim Radiu za naruszenie dóbr osobistych Ruchu oraz wpłatę tysiąca zł na hospicjum w Mysłowicach. Według RAŚ wypowiedź lidera SLD naruszyła dobre imię ruchu i jest nieprawdziwa. Celem RAŚ jest przekazanie większych uprawnień regionom, a zasadniczym zamiarem: autonomia Śląska na wzór tej z lat II RP - mówił pełnomocnik RAŚ radca prawny Bartosz Wróblewski.
Adwokat pozwanego mec. Liwiusz Laska wniósł o oddalenie pozwu, bo proces jest próbą zamknięcia ust konkurentom politycznym. Sam Napieralski zeznał, że nie było jego intencją sugerowanie, aby RAŚ chciał odłączenia Śląska od Polski. Dodał, że krytykował filozofię Ruchu, aby stworzyć odrębną jednostkę administracyjną, która uszczuplałaby władztwo Sejmu RP - co pozwany odbierał jako groźbę utraty jednolitości państwa.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Iwona Wiktorowska podkreśliła, że program RAŚ nie postuluje terytorialnego odłączenia Śląska od Polski. Dodała jednak - powołując się na opinię konstytucjonalisty Ryszarda Piotrowskiego - że nie wiadomo, czy w postulowanym przez RAŚ autonomicznym Śląsku będzie obowiązywało obecne polskie prawo. Biegły określił taki Śląsk jako quasi-państwo w ramach Rzeczypospolitej Polskiej; równoległą państwowość - dodała sędzia.
Biegły ocenił, że z programu RAŚ wynika, iż polskie państwo miałoby na Śląsku tylko ograniczone kompetencje (np. sądy sądziłyby na podstawie regionalnego prawa), a cudzoziemcy mieliby wpływ na kształt jego ustroju. Śląsk mógłby także sam zawierać umowy międzynarodowe. Można też byłoby ograniczać tam prawa i wolności, o ile zagrażałyby one tożsamości etnicznej. Program RAŚ nie opisuje ponadto, jakie byłyby konsekwencje, gdyby region naruszył konstytucję RP. Biegły dodał, że taki Śląsk miałby większe prawa niż jakikolwiek stan USA.
Według sądu wszystko to przesądza, iż nie można uznać wypowiedzi Napieralskiego za bezprawną, bo była ona zgodna z prawdą. Słowa użyte przez pozwanego nie tyle wskazują na chęć RAŚ oderwania terytorialnego Śląska od Polski, ile stanowią obawę, że powstanie ograniczona terytorialnie i kompetencyjnie równoległa państwowość śląska, obok państwowości polskiej, w ramach granic RP - oświadczyła sędzia Wiktorowska.
Zdaniem sądu potocznie rozumiane słowa Napieralskiego oznaczają tylko jego obawę, iż kawałek państwa przestanie być kawałkiem państwa - co jest zbieżne z opinią biegłego. Sędzia dodała, że pozwany jako lider partii opozycyjnej odpowiedział na obawy społeczne, co było dopuszczalnym głosem w debacie publicznej. Taka debata jest normalną rzeczą w państwie prawa - uznał sąd.
Sędzia podkreśliła zarazem, że w samym dążeniu do decentralizacji państwa nie ma nic złego, ale z drugiej strony RAŚ nie może się oburzać na oceny swej działalności.
Istniejący od 20 lat RAŚ po raz pierwszy po wyborach samorządowych w 2010 r. znalazł się w regionalnym sejmiku. Uzyskał ok. 8,5 proc. poparcia i trzy mandaty w 48-osobowym sejmiku. Wybory wygrała PO, która zdobyła 22 mandaty. Jej działacze zawarli koalicję z RAŚ i PSL.