Do wypadku doszło 825 m pod ziemią. Pracownik górniczej firmy usługowej z Sosnowca zajmował się - wraz z trzema kolegami z brygady - udrażnianiem starego, nieczynnego od 10 lat wyrobiska. W pewnym momencie górnika przysypały oderwane od stropu skały.n Aby wydostać pracownika z rumowiska podjęto akcję ratowniczą, w której uczestniczyły cztery zastępy ratowników - z Zabrza i Bytomia. Gdy udało się wyciągnąć go spod fragmentów skał, lekarz stwierdził zgon mężczyzny.

Reklama

Zmarły górnik jest 12. w tym roku śmiertelną ofiarą pracy w kopalniach węgla kamiennego. Aż sześć z 12 ofiar to pracownicy zatrudnianych przez kopalnie firm usługowych.

Statystyki wskazują, że wśród pracowników firm usługowych znacznie częściej dochodzi do poważnych wypadków niż wśród załogi własnej kopalń. Warto przypomnieć, że kopalnie zatrudniają ponad 100 tys. pracowników, a zewnętrzne firmy usługowe ok. 20 tys. - wskazała rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego (WUG) Jolanta Talarczyk.

Rzeczniczka zapowiedziała, że w najbliższym czasie nadzór górniczy ponownie szczegółowo przyjrzy się pracy firm zewnętrznych w kopalniach. WUG apeluje o wzmożenie nadzoru nad nimi i przestrzeganie standardów górniczej pracy.

Zmarły w poniedziałek mężczyzna był emerytowanym górnikiem jednej z kopalń. Po przejściu na emeryturę zatrudnił się w firmie usługowej. Szczegółowe okoliczności wypadku wyjaśnia okręgowy urząd górniczy.

Odwadnianie nieczynnych kopalń jest konieczne, aby podziemne wody nie zagroziły czynnym wyrobiskom oraz powierzchni. Dlatego nawet w niektórych zamkniętych już kopalniach muszą pracować pompy i inne urządzenia, a chodniki muszą być utrzymane w należytym stanie, m.in. w zakresie ich wentylacji. Prowadzone w dawnej kopalni "Pstrowski" prace służyły właśnie zabezpieczeniu takiego wyrobiska. W całym polskim górnictwie od początku tego roku zginęło 16 osób.