- Sprawozdanie sporządzone przez Centralne Laboratorium Kryminalistyczne jest teraz przedmiotem analizy - mówi "Rzeczpospolitej" p.o. rzecznika Naczelnej Prokuratury Wojskowej ppłk Janusz Wójcik.
I dodaje, że dziś dotarło ono do Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Ta wcześniej podała, że niektóre z detektorów użytych w Smoleńsku wykazały na czytnikach cząsteczki trotylu, ale jak zastrzegli wówczas śledczy nie oznacza to, że materiał wybuchowy znajdował się na badanej części wraku.
Jednoznaczną odpowiedź w tym zakresie miała przynieść opinia sporządzona po wykonaniu szczegółowych badań laboratoryjnych.
Prokuratura zastrzegała też wcześniej, by z faktu wskazania przez urządzenia specjalistyczne napisów-symboli materiałów wybuchowych nie wyciągać pochopnych wniosków.
Jutro - jak podaje Rzeczpospolita - prokuratorzy mają ogłosić termin konferencji prasowej w tej sprawie.
Pierwsze ślady do badań na obecność materiałów wybuchowych pobrano pod koniec sierpnia 2011 roku. Było to w czasie kolejnej sekcji zwłok Zbigniewa Wassermanna.
Opinie dotyczące próbek z ciał ofiar i wraku są jednymi z elementów kompleksowej opinii biegłych. Ta ma dać prokuratorom odpowiedź, czy w prezydenckim samolocie w kwietniu 2010 roku doszło do wybuchu.
Całościową opinię przygotuje dla prokuratury zespół biegłych, kierowany przez emerytowanego pułkownika Antoniego Milkiewicza.