Z ekspertyzy zapisu lotu krakowskich biegłych wynika, że na pięć minut przed katastrofą słychać anonimowy głos mówiący generałowie, a potem inni członkowie załogi mówią witam" i "dzień dobry - co oznacza, że ktoś obcy wszedł do kokpitu. Po minucie słychać kolejny głos wzywający siadajcie, siadajcie, a potem Tadek, proszę - pisze "Gazeta Wyborcza". Nie sądzę, aby załoga tak zwracała się do starszego stopniem oficera. Te cytaty pochodzą z krakowskiej ekspertyzy, nasza analiza nie zawiera tych fraz. Trudno się więc do tego odnieść bez dodatkowych badań - tłumaczy ekspertyzy dr Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

Reklama

Zresztą wojskowi prokuratorzy nie traktują wersji Instytutu Ekspertyz Sądowych jako broni ostatecznej, o czym świadczy to, że zamówili u biegłych kolejny odczyt rejestratora głosów z kokpitu - dodaje.

>>>Nowa teoria w sprawie katastrofy tupolewa? Lasek: Dawno sprawdzone i nieprawda

Zdaniem dr Laska, siadajcie oznacza zachętę pilotów do lądowania. Trudno sobie wyobrazić, by załoga podnosiła się z foteli w trakcie lotu, bo do kokpitu zajrzał dowódca - tym bardziej, że była do foteli przypięta pasami. W lotnictwie "siadajcie" często rozumiane jest jako "lądujcie". Obecnie nie sposób jednak przesądzać w stu procentach o treści, sensie i kontekście tej wypowiedzi - wyjaśnia.

Reklama

Ekspert uważa też, że nie ma żadnych wątpliwości, że skrzydło TU-154M zawadziło o brzozę - świadczą o tym zarówno zdjęcia, jak i zapisy rejestratorów lotu. Brzoza stała się symbolem materialnych dowodów, które przeczą teoriom spiskowym, a potwierdzają, że katastrofa w Smoleńsku to wypadek lotniczy, w dodatku dość trywialny pod względem przyczyn. To nie w smak ludziom, którym zależy na podsycaniu niepewności wokół tej tragedii, bo czerpią z niej kapitał polityczny - mówi ostro dr Lasek. Przypomina też, że zderzenie z brzozą to efekt kumulacji błędów - samolot leciał zbyt szybko, był za nisko, a załoga zbyt późno próbowała odejść na drugi krąg.

Szef PKBWL uważa też, że najważniejsze dla niego jest to, że specjaliści lotniczy i piloci uznają raport Millera I coraz mniej Polaków ulega kłamliwej propagandzie serwowanej przez ludzi, którzy jedną z największych tragedii współczesnej Polski wykorzystują jedynie do osiągnięcia celów politycznych - podsumowuje.