– W bieżącym roku zakłada się zwiększenie stanów osobowych kadry zawodowej do poziomu 101,5 tys. żołnierzy – zapowiada Ministerstwo Obrony Narodowej. Biorąc pod uwagę, że na koniec marca w polskiej armii służyło 95,5 tys. żołnierzy, to w najbliższych miesiącach przybędzie ich 6 tys. Prawie 80 proc. z nich będą stanowić szeregowi. – Kształtowanie stanów osobowych w latach 2011–2016 ukierunkowane jest na sukcesywne zmniejszanie kadry oficerskiej i zwiększanie udziału szeregowych w ogólnym stanie żołnierzy zawodowych – tłumaczy Bartłomiej Misiewicz, rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej.
Wbrew obiegowym opiniom wojsko od lat nie ma problemu z pozyskiwaniem rekrutów. – W przypadku rekrutacji na studia oficerskie jest nawet po kilkanaście osób chętnych na jedno miejsce. Jeśli chodzi o kandydatów na szeregowych, to również odnotowujemy duże zainteresowanie służbą – tłumaczy pułkownik Tomasz Szulejko, rzecznik prasowy Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
W sumie trudno się dziwić – od 1 stycznia tego roku podstawowe uposażenie szeregowego to 2,9 tys. zł brutto miesięcznie (wcześniej było to 2,6 tys. zł). Do tego często dochodzi dodatek na mieszkanie lub miejsce w internacie wojskowym. W kolejnych latach także dodatek za wysługę. Z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę, obecnie bycie szeregowym bardziej przypomina normalną pracę niż wojsko sprzed kilkunastu lat. Duża część szeregowych przychodzi do jednostki na osiem godzin dziennie, a w weekendy zazwyczaj ma wolne. Oczywiście musi być możliwość szybkiego kontaktu, ale to jednak zdecydowanie co innego niż skoszarowanie przez siedem dni w tygodniu. – Wojsko daje stabilizację zatrudnienia i co ważne, stałe przychody. 2,5 tys. zł na rękę to na pewno bardzo dobry start, jeśli chodzi o karierę zawodową – stwierdza Andrzej Kubisiak, szef biura prasowego agencji pośrednictwa pracy Work Service.
Wydaje się, że oprócz stosunkowo niezłej pensji na początek w zapełnianiu etatów szeregowych na pewno pomoże to, że obecnie żołnierze z najniższym stopniem, którzy służą w armii 12 lat, nie muszą odchodzić do cywila. W wojsku naturalna rotacja to ok. 5 tys. ludzi rocznie. W najbliższych latach zapewne będzie odchodzić nieco mniej, ponieważ część szeregowych będzie chciała służyć nie 12, a co najmniej 15 lat. Wtedy nabywa się wcześniejsze, częściowe uprawnienia emerytalne.
Co ciekawe, wśród 6 tys. nowych żołnierzy tylko 600 będą stanowić oficerowie. Podoficerów przybędzie 800. Warto także zauważyć, że w polskim wojsku od lat zmniejsza się liczba generałów. O ile tyle przy podobnej liczebności armii w marcu 2011 r. było ich 111, o dwa tygodnie temu w służbie było ich zaledwie 79.
– W polskim wojsku powtarza się, że mamy za dużo wodzów, a za mało Indian. Ostatnia reforma systemu dowodzenia cały system jeszcze skomplikowała. Dobrze, że oficerów nie przybywa, mam też jednak nadzieję, że nowi szeregowi trafią do jednostek operacyjnych, a nie do sztabowych – ocenia generał Roman Polko, były dowódca jednostki wojskowej Grom i zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
W polskiej armii pobór został zawieszony w 2009 r., a od 2010 r. mamy armię zawodową, która od lat liczy ok. 95 tys. żołnierzy zawodowych. Do tego trzeba liczyć żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych, którzy mieli być niejako wsparciem armii zawodowej. Ten projekt jest jednak powszechnie uznawany za nieudany. Choć mówiono, że NSR mają liczyć do 20 tys. żołnierzy, to ich liczba wynosi 10–12 tys.
Jak podało radio RMF FM, wczoraj wizytując polskich żołnierzy w Afganistanie, minister obrony narodowej Antoni Macierewicz stwierdził, że Polska, jeżeli ma być niepodległa i zdolna do bycia realnym i suwerennym państwem, musi mieć większą i silniejszą armię.
Polityk dodał także, że w ciągu półtora roku wojska tworzonej właśnie Obrony Terytorialnej będą liczyć 35 tys. żołnierzy.