Prace ekipy kamieniarzy i ekspertów na tej niewielkiej nekropolii rozpoczęły się około godz. 1.30 w nocy. Po godz. 4.00 z daleka widać było jedynie światła latarek; osoby postronne nie mają dostępu do miejsca ekshumacji, bo cały teren cmentarza otoczyła policja, a dojście do niego zablokowano na kilkadziesiąt metrów od bramy. Przed bramą stoi kilkanaście aut cywilnych policyjnych i wojskowych, w tym pojazd pirotechników, ciężarówka, a także karawan. Po godz. 5.15 karawan wjechał na teren cmentarza.

Reklama

Wydobyta z grobu trumna z ciałem Tomasza Merty została przewieziona do Zakładu Medycyny Sądowej przy ul. Oczki, gdzie pobrane zostaną próbki do badań DNA, histopatologicznych, toksykologicznych i fizykochemicznych; przeprowadzona też zostanie tomografia, która posłuży do określenia obrażeń i przyczyn śmierci oraz sekcja zwłok.

To czwarta ekshumacja przeprowadzana w ostatnim czasie w śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej. We wtorek przeprowadzono ekshumację przewodniczącego Komitetu Katyńskiego Stefana Melaka. W ubiegłym tygodniu na Wawelu ekshumowano parę prezydencką - Lecha i Marię Kaczyńskich.

Według Prokuratury Krajowej 83 ekshumacje są niezbędne wobec popełnionych wcześniej błędów; chodzi m.in. o możliwą zamianę szczątków ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. i nieprawidłowości w opisie stwierdzonych obrażeń w dokumentacji sporządzonej przez stronę rosyjską. Do końca roku prokuratura zaplanowała przeprowadzenie 10 ekshumacji, a zakończenie wszystkich - jesienią lub zimą 2017 r.

Tomasz Merta był historykiem myśli politycznej, publicystą, ekspertem ds. edukacji, podsekretarzem stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Reklama

Magdalena Merta w rozmowie z PAP przypomniała, że wnioskowała o ekshumację męża wkrótce po tym, jak w 2011 r. dostała rosyjskie dokumenty, które wzbudziły jej wątpliwości. - Przede wszystkim liczę na to, że ta ekshumacja da mi pewność, iż osoba spoczywająca w rodzinnym grobie jest moim mężem. Będę mieć dzięki temu szansę godnego pochowania męża. W świetle tego, co dotąd wyszło na jaw po dziewięciu pierwszych ekshumacjach wiemy, że wobec naszych bliskich dopuszczano się aktów profanacji - mówiła Merta.

Przyznała, że to ciężka chwila dla niej i jej bliskich. - W tym momencie można jedynie prosić otoczenie o modlitwę; trzeba pamiętać, że rezygnacja w 2010 r. z przeprowadzenia sekcji tu, w Polsce była złamaniem prawa; trudno wymagać, aby prokuratura cywilna, podobnie jak jej poprzednicy z prokuratury wojskowej, łamała prawo. Mówiło się o tym od samego początku, że trzeba będzie to (ekshumacje - PAP) zrobić. Myślę, że tak naprawdę wówczas nie było sprzyjającego klimatu politycznego - dodała.

Powiedziała, że na razie nie wyznaczono terminu powtórnego pochówku. - W przypadku pary prezydenckiej sytuacja była o tyle prosta, że nie zachodziły wątpliwości co do tożsamości. W naszym przypadku tak nie jest; musimy zaczekać na badania DNA. Jestem przekonana, że prokuratura dołoży wszelkich starań, żeby to nie rozciągało się w czasie, ale równocześnie bardzo bym chciała, żeby to było porządnie, a nie szybko wykonane - powiedziała Magdalena Merta.

W październiku członkowie rodzin 17 ofiar katastrofy zaapelowali o powstrzymanie ekshumacji ich bliskich. Do tej pory do Prokuratury Krajowej wpłynęło 20 zażaleń na ekshumację lub sprzeciwy dotyczące tej decyzji lub wnioski o jej uchylenie.

Tomasz Merta od 2005 r. do tragicznej śmierci w 2010 r. był wiceministrem kultury i dziedzictwa narodowego. Był historykiem myśli politycznej, publicystą i ekspertem do spraw edukacji. W latach 2000-2001 pełnił funkcję doradcy ministra kultury i dziedzictwa narodowego, w latach 2001-2002 r. był dyrektorem Instytutu Dziedzictwa Narodowego. Był współautorem programu Prawa i Sprawiedliwości w zakresie kultury, a także licznych programów nauczania i podręczników do wiedzy o społeczeństwie, historii i przedsiębiorczości. Miał 45 lat.

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku w katastrofie Tu-154M zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36 specjalnego pułku lotnictwa transportowego, który zajmował się transportem najważniejszych osób w państwie. Wiosną 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa.