B. senator wraz z 10 innymi osobami został zatrzymany przez CBA we wtorek. Poznański wydział zamiejscowy PK poinformował w czwartek rano, że wnioskuje o tymczasowy areszt dla b. senatora, jego asystenta Jarosława Wardęgi, oraz biznesmena Krystiana S.

Reklama

Zdaniem prokuratury, wniosek o areszt uzasadniała obawa matactwa procesowego.

Po wyjściu z sali sądowej Pinior zapewnił o swojej niewinności. Jak jestem politykiem przez ostatnie 40 lat, nigdy mi się nie zdarzyło, abym moje interwencje poselskie czy senatorskie wiązał z jakimikolwiek korzyściami majątkowymi - podkreślił.

Komentując pomyślną dla siebie decyzję sądu stwierdził: są jeszcze sędziowie w Poznaniu i Polsce. Przyjmuję decyzję sądu w Poznaniu jako dobrą oznakę stanu polskiego wymiaru sprawiedliwości. Myślę, że możemy polegać w tej chwili na sędziach, na prawnikach w tej walce o polską demokrację - powiedział.

Pinior podkreślił, że nie zgadzał się z materiałem przygotowanym przez CBA i prokuraturę. Zarzucane mu czyny nazwał "absurdalnymi" i stwierdził, że przez ostatnie dni czuł się jak w świecie Kafki. Dodał, że sytuacja w jakiej się znalazł przypomina mu "sytuację sprzed 35 lat".

Szósta rano, podsłuchy, życie na podsłuchach. Niestety w tej chwili w takim jesteśmy miejscu w Polsce, musimy zrobić wszystko, żeby w Polsce obronić liberalną demokrację i rządy prawa. To jest w tej chwili najważniejsze i powinno łączyć wszystkie środowiska, wszystkie partie polityczne. Rządy prawa są wartością, która jest wspólna dla lewicy, prawicy, centrum; wszystkich Polaków i Polek - zaznaczył.

B. senator podziękował obecnym w czwartek w sądzie działaczom opozycyjnym z czasów PRL, m.in. Henrykowi Wujcowi i Karolowi Modzelewskiemu.

Byliśmy razem 40 lat temu, w latach 70., w pierwszej Solidarności, potem w stanie wojennym, w budowie demokratycznej Polski. Jesteśmy dziś razem, w walce o polską demokrację. O stan polskiej demokracji, o to, żeby Polska była państwem europejskim, państwem rządów prawa i państwem praw człowieka. Nie państwem, które żyje na podsłuchach i daje się manipulować przez policję polityczną - powiedział.

Józef Pinior jest podejrzany o przyjęcie wiosną zeszłego roku 40 tys. zł za załatwienie w instytucjach państwowych i samorządowych korzystnego rozstrzygnięcia spraw biznesmena inwestującego na Dolnym Śląsku. Śledczy zarzucają mu także przyjęcie 6 tys. zł za podjęcie się załatwienia koncesji na wydobywanie kopalin oraz powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych i samorządowych.

Drugi z podejrzanych, Jarosław Wardęga (zgodził się na podawanie nazwiska) stwierdził, że według niego, cała sprawa ma charakter polityczny.

Reklama

Podzielam zdanie swoich obrońców, którzy stwierdzili jednoznacznie, że niestety mogły tu odgrywać znaczenie względy polityczne. Zwłaszcza w odniesieniu do tak zacnej osoby, jaką jest senator Józef Pinior, który całe życie kierował się zasadami praworządności i to wpajał swoim przyjaciołom, m.in. mojej skromnej osobie - powiedział PAP po posiedzeniu sądu.

Obrońca Wardęgi adw. Wojciech Wiza w rozmowie z dziennikarzami zaznaczył, że w jego ocenie, w sprawie, która prowadzona jest od przeszło roku, "tak przygotowany wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania wydaje się niedopuszczalny".

W czwartek po południu, przed salą sądową w której rozpatrywane były wnioski o areszt zebrała się grupa osób wspierających Józefa Piniora, w tym członkowie i sympatycy KOD. Mieli ze sobą tablice z hasłem m.in.: "nie ma zgody na takie metody", wołali też: "jesteśmy z tobą!"

Obecny w czwartek w poznańskim sądzie Karol Modzelewski podkreślił, że Józef Pinior nigdy nie zrobił na nim wrażenia "człowieka dbałego o dobra doczesne". Miał dobra doczesne, ponieważ był przecież eurodeputowanym, więc to są duże pieniądze. Był także senatorem, więc to są przyzwoite pieniądze. I żeby się połasił na 6 tys. łapówki, a nawet na 40 tys.? To po prostu jest kiepski dowcip - ocenił. Pytany przez dziennikarzy, czy widzi w tej sprawie kontekst polityczny, odparł: wyłącznie.

Henryk Wujec podkreślił natomiast, że cała sprawa, jego zdaniem, to "represja". Wydaje mi się, że to jest po to, żeby pokazać taką bezwzględność prokuratury, że ona nie zważa na osobę - mówił. Jak podkreślił, Pinior jest "jedną z wzorcowych postaci Solidarności", zaś oskarżenia nazwał żałosnymi.

PAP / Jakub Kaczmarczyk

Pinior potrafił szybko zareagować na informacje o stanie wojennym po to, aby zabezpieczyć środki na funkcjonowanie podziemnej Solidarności. Gdyby zarzucać mu, że bierze łapówki, to wtedy miał większą szansę na pieniądze niż teraz, bo tam było 80 mln a nie 40 tys. - powiedział.

Wśród osób obecnych w sądzie byli także inni działacze opozycyjni z lat PRL, w tym Janusz Pałubicki i Danuta Kuroń.

O atmosferze na sądowym korytarzu napisała na Facebooku dziennikarka Radia ZET, Danka Woźnicka.

B. senator, jego asystent Jarosław Wardęga, oraz dziewięć innych osób zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy wrocławskiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego. CBA działało na polecenie Wielkopolskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Poznaniu.

Jarosławowi Wardędze śledczy przedstawili siedem zarzutów, dotyczących przestępstw o charakterze korupcyjnym. Pozostałe osoby miały wręczać, lub obiecywać wręczenie korzyści majątkowych. Prokuratura podała, że zarzuty dotyczą kwot "od kilku do kilkudziesięciu tys. zł".

Józef Pinior to jeden z historycznych liderów dolnośląskiej Solidarności w latach 80. Po 1989 r. był związany z różnymi formacjami lewicowymi; w latach 1998-99 był wiceszefem Unii Pracy. W 2004 r. z ramienia Socjaldemokracji Polskiej dostał się do Parlamentu Europejskiego.

W 2011 r. jako bezpartyjny kandydat został senatorem z listy PO. Zarówno w PE, jak i w Senacie angażował się m.in. w wyjaśnianie sprawy więzień CIA w Polsce. W 2015 r. przegrał w wyborach do Senatu.