Siostra i siostrzeniec księdza, który był ofiarą katastrofy smoleńskiej, nie zostali objęci ugodą z pozostałymi rodzinami ofiar, nie dostali więc po 250 tys. złotych. Dlatego sprawę skierowali do sądu. Domagali się także dodatkowego zadośćuczynienia, bo przez błędy popełnione w Moskwie, ich bliskiego ekshumowano, znowu musieli go identyfikować, a na koniec urządzono ponowny pogrzeb - informuje "Rzeczpospolita".
Początkowo sądy przyznały im 70 tys. złotych od MON za krzywdę wywołaną błędnym pochówkiem i śmiercią. Dodano jej także 10 tys. złotych za to, że informacje o pomyleniu ciał trafiły do mediów. Kobieta i jej syn nie zgodzili się z tymi wyrokami i odwołali się do Sądu Najwyższego.
Tam przyznano jej rację. Rzeczywiście zadośćuczynienie zostało rażąco zaniżone. Wprawdzie chodzi o siostrę i siostrzeńca, ale o bliskości decyduje zażyłość relacji oraz rozmiar cierpienia, które tu było szczególne - wskazał sędzia SN Jan Górowski. Dlatego też kwotę zadośćuczynienia zwiększono do 300 tys. złotych.