W miniony poniedziałek, przy popularnej stacji narciarskiej w Białce Tatrzańskiej, runął masywny drewniany szyld witający turystów. Przygniótł on babcię i jej siedmioletniego wnuczka. Kobieta zmarła na miejscu, a chłopiec w bardzo ciężkim stanie trafił do szpitala w Krakowie. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się go uratować.
Zakopiańska prokuratura prowadzi śledztwo w tej sprawie. Z ustaleń wynika, że drewniana konstrukcja została postawiona nielegalnie, bez wymaganych zezwoleń. Nikt nie chce się przyznać do tej inwestycji. Jak ustalili śledczy - do tragedii doszło, ponieważ drewniane słupy podtrzymujące zwieńczenie szyldu runęły w wyniku zbutwienia.