Przed Sądem Rejonowym dla Wrocławia-Śródmieścia od 12 lipca toczy się proces czterech byłych policjantów oskarżonych o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad osobą pozbawioną wolności. Chodzi o Igora Stachowiaka, który zmarł w 2016 r. na komisariacie, gdzie m.in. użyto wobec niego paralizatora.
We wtorek przed sądem zeznawali biegli z zakresu medycyny sądowej, którzy wykonywali sekcję zwłok po śmierci Igora Stachowiaka.
Dr Jerzy Kawecki z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu powiedział, że badania toksykologiczne potwierdziły zawartość w moczu denata toksycznych dawek amfetaminy, metaamfetaminy, tramadolu i innych substancji psychoaktywnych m.in. syntetycznych katynonów tzw. dopalaczy. Dodał, że do śmierci z powodu niewydolności krążeniowo-oddechowej doszło "w wyniku wspólnego działania przyjętych toksycznych dawek narkotyku i kilkukrotnego rażenia prądem z urządzenia taser oraz wywierania nacisku na szyję denata przez osoby trzecie”.
Mecenas Adam Płoszka, reprezentujący rodziców, którzy są oskarżycielami posiłkowymi w tym procesie, zapytał, czy biegli mieli już do czynienia z przypadkiem śmierci spowodowanym też użyciem tasera. Dr Kawecki przyznał, że w swej czterdziestoletniej karierze lekarza sądowego po raz pierwszy miał do czynienia ze śmiercią spowodowaną też działaniem takiego urządzenia. - Do ambulatorium przychodzą do nas osoby, wobec których użyto innych paralizatorów, które działają na identycznej zasadzie. Skutki działania tasera znamy z literatury medycznej i samej instrukcji działania - mówił biegły. Dodał, że taser doprowadza do upadku człowieka i drgawek określonych grup mięśni "ale prąd w zasadzie nie jest groźny dla życia".
Na pytanie, jakie skutki na wygląd serca ma wpływ użycie elektrycznego tasera, biegły stwierdził, że nie pozostawia żadnych zmian morfologicznych. - To śmierć czynnościowa, wynikająca z ostrej niewydolności serca wskutek wywołania migotania komór serca przez wyzwolony prąd - powiedział biegły. Był pytany też, czy obrażenia i zasinienia szyi mogły być spowodowane duszeniem czy też wynikały tylko z wykonanych przez policjantów chwytów obezwładniających. - Chwyt tzw. krawat polega właśnie na dławieniu czy duszeniu. Nie można wykluczyć, że na szyję mógł być wywierany nacisk innym narzędziem tępym niż ręka. Chciałem zaznaczyć, że nasze oględziny nie wykazały charakterystycznych obrażeń dla duszenia rękami, czyli otarć i skupisk wybroczyn odpowiadających palcom” - powiedział lekarz sądowy.
Obrońcy chcieli, by biegły ocenił po obejrzeniu zbliżeń twarzy z zapisu monitoringu miejskiego, czy denat już przed śmiercią nie ma na twarzy obrażeń, które stwierdzono w trakcie sekcji. Dr Kawecki stwierdził, że zła jakość obrazu nie pozwala na ocenę - ani na potwierdzenie ani na zaprzeczenie, czy obrażenia mogły powstać wcześniej. - Chcę przypomnieć, że zespół pogotowia wezwany na komisariat w celu reanimacji zapisał w protokole liczne obrażenia przed przystąpieniem do reanimacji - powiedział biegły.
Igor Stachowiak zmarł w maju 2016 r. po zatrzymaniu i przewiezieniu na komisariat policji Wrocław Stare Miasto. Według pierwszej opinii lekarzy, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Śledztwo dotyczące przekroczenia uprawień przez funkcjonariuszy policji i nieumyślnego spowodowania śmierci Igora Stachowiaka wszczęła Prokuratura Rejonowa dla Wrocławia Starego Miasta. Decyzją Prokuratury Krajowej postępowanie zostało jednak przekazane Prokuraturze Okręgowej w Poznaniu.
20 marca br. do Sądu Rejonowego dla Wrocławia Śródmieścia skierowano akt oskarżenia przeciwko czterem byłym policjantom, którzy, w dniu śmierci Stachowiak, pełnili służbę, jako funkcjonariusze Komisariatu Policji Wrocław Stare Miasto. Łukasz R., Paweł G., Paweł P. oraz Adam W. zostali oskarżeni o przekroczenie uprawnień i znęcanie się nad osobą pozbawioną wolności. Prokuratura stwierdziła jednak, że "wyczerpująco zebrany w toku śledztwa materiał dowodowy, nie daje podstaw do skierowania aktu oskarżenia w zakresie nieumyślnego spowodowania śmierci Igora S."
Podczas śledztwa przesłuchano kilkudziesięciu świadków, powołano biegłych lekarzy medycyny sądowej, biegłych z zakresu fonoskopii, biologii, toksykologii, genetyki, informatyki, daktyloskopii oraz z dziedziny taktyki i techniki interwencji. Zabezpieczono także dokumenty oraz nagrania z monitoringu, paralizatora i telefonów komórkowych. Przeprowadzono również eksperyment procesowy.
Po śmierci Stachowiaka pod komisariatem przez kilka dni trwały zamieszki. Mieszkańcy protestowali, sugerując, że policjanci doprowadzili do śmierci zatrzymanego. Za spowodowanie tych zamieszek i naruszenie nietykalności policjantów oskarżono i skazano kilkadziesiąt osób.
W maju 2017 r., po ujawnieniu przez media nagrania z kamery paralizatora, którego funkcjonariusze użyli wobec Stachowiaka na komisariacie, ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak odwołał komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Stanowiska stracili też komendant miejski i zastępca komendanta komisariatu Stare Miasto.